Trudno jednoznacznie określić co mnie zmotywowało, by po ten film sięgnąć. Ani tematyka nie w moim guście, ani gatunek nie zachęca, a fabuła wręcz dla niektórych mogłaby być niezłym usypiaczem. Najwyraźniej miałam potrzebę chwili, by sięgnąć po ten film, który finalnie okazał się wzruszającą historią o akceptacji własnego ciała i bolesnym przechodzeniu przez życiowe tragedie.
Historia opowiada o czwórce chłopców z oddziału szpitalnego dla dzieci z nowotworem. Bohaterowie zachorowali na szczególny przypadek raka kości, który przyczynił się do amputacji kończyn dolnych. Ich próba pogodzenia się z losem jest niezwykła. Własne słabości potrafią dojrzale skompensować i przełożyć na pomoc innym w trudnych chwilach. Rozterki i ból wewnętrzny wynikający z braku fizycznych możliwości rekompensują niezwykłą wręcz pogodą ducha, empatią i życzliwością. Jest w nich przy tym cudowny urok małych łobuzów, którzy uprzyjemniają sobie bolesną, szpitalną rekonwalescencję niewybrednymi żartami, psotami i figlami. Mimo ich kilkunastoletniego życia wyróżniają się niezwykłą na swój wiek dojrzałością i mądrością, której czasami dorosłym brakuje.
Powiem szczerze, że nie spodziewałam się wielkiego szału i nie liczyłam na to, że dotrwam do napisów końcowych. Film okazał się jednak miłą i sympatyczną odskocznią od brutalnych kryminałów, przygnębiających dramatów i bolesnych obyczajówek. Wprawdzie fabuła nie jest trywialna, wręcz opowiada o ogromnym dramacie młodych, niepełnosprawnych osób, obraz jednak jest mega pozytywny i bardzo przyjemny w odbiorze.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))