Dość sporo czasu minęło od kiedy po raz ostatni oglądałam horror. Kolejka filmów urosła niemożebnie, a mnie zachciało się mało znanego straszaka. Jakoś po serii z filmem polskim zapragnęłam ostrego przebudzenia. Może ostro nie było, ale byle jak również nie.
Nie jest to cudny obrazek do którego przyzwyczaił nas James Wan. Brakuje tutaj efekciarstwa, pięknych zdjęć, znanych i ładnych aktorów i wymyślnej scenerii. Nie będę ukrywała, że pierwsza połowa raziła amatorszczyzną i była kompletnie przegadana. Powiedzmy jednak, że Mike Flanagan postanowił mało subtelnie uśpić nasze zmysły, by ostatecznie wypalić z dwururki.
Historia jest mało wyszukana. Opowiada o rodzeństwie, które postanawia walczyć z przeklętym lustrem i jego demonami. Fascynuje jednak pomysł rozwiązania tej oklepanej fabuły. Oprócz klasycznej zabawy mar lustrzanych z bohaterami autor wprowadził mocno psychodeliczny wątek. Świat rzeczywisty przeplatany jest z czasem przeszłym i z wizjami bohaterów. W pełni zostają zatarte granice pomiędzy jawą a snem. Te zgrabne posunięcia są na tyle dobrze skonstruowane, że naprawdę ciężko się połapać na jakim etapie toczy się faktycznie akcja - czy nadal są to wspomnienia z dzieciństwa, czy może bohaterowie ulegli zbiorowej iluzji.
Obraz nie jest pozbawiony brutalnych scen oraz mocnych wrażeń. Niekontrolowany wzrost ciśnienia pojawiał się u mnie wielokrotnie.
Generalnie jestem zadowolona z seansu, choć aktorzy dość miernie wypadli. Mocno irytująca Karen Gillan, która niczym karabin maszynowy wyrzucała z siebie słowa. Mało przekonywująca była również para odgrywająca rolę rodziców. Aktor wcielający się w postać ojca kompletnie nie pasował do roli opętanego wariata.
To czego się jednak po horrorach spodziewam, czyli w miarę sensownej fabuły i ostrego jebnięcia od czasu do czasu zostało podane na tacy, więc seans z filmem OCULUS zaliczam do udanych.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))