Strony

środa, 28 maja 2014

Nadrabianie zaległości z kina polskiego, cz.V - W UKRYCIU [2013], PŁYNĄCE WIEŻOWCE [2013]

Ponownie dwa tytuły i są to już ostatnie zaległości w kinie polskim, jakie mi pozostały. Zanim przejdę do ich opisu krótko podsumuję to moje spotkanie z naszym rodzimym filmem.
W ciągu kilku dni obejrzałam 10 filmów. Nie rozpraszałam się w tym czasie kinem zachodnim, chciałam w pełni doświadczyć polskiego kina, filmów o których tak wiele w zeszłym roku się mówiło i przekonać się na własnej skórze w którym miejscu na światowej mapie kina jest polski film. Średnia ocena tych dziesięciu obejrzanych filmów wyniosła 5/10, więc statystycznie rzecz ujmując nie jest źle, ale i powodów do dumy brak. Statystycznie jednak to człowiek ma 3 nogi. A niestatystycznie muszę przyznać, że od strony wizualnej wszystkie te filmy były dobre, z czego PAPUSZA i W IMIĘ zasługują na największą pochwałę. Od strony fabularnej już nie jest tak różowo. Niektóre filmy raziły swoją miałkością, a i historie w nich opowiadane nie zawsze były intrygujące i oryginalne. W głównej mierze polskie kino bazuje na stereotypach, kontrowersji i ogólnikowemu podejściu do tematu, a brak pomysłu na porywającą i interesującą fabułę to główna ich bolączka (W IMIĘ, IDA, MÓJ BIEGUN, PŁYNĄCE WIEŻOWCE, BILET NA KSIĘŻYC). Są jednak trzy filmy, które śmiało mogę polecić i które zrobiły na mnie bardzo fajne wrażenie - PAPUSZA, CHCE SIĘ ŻYĆ oraz mało znany PIĄTA PORA ROKU.

No to czas na ostateczne rozliczenie z ...

W UKRYCIU




Zacznę od nowego filmu Jana Kidawa-Błońskiego, choć to był ostatni seans. Przed tym filmem bowiem obejrzałam PŁYNĄCE WIEŻOWCE. Świadomie jednak piszę o tym filmie teraz. Ze wszystkich 10-ciu filmów, jakie mi przyszło oglądać PŁYNĄCE WIEŻOWCE były walcem, jaki po mnie przejechał. Przebił nawet AMBASSADĘ. Zgodnie jednak z zasadą - najpierw chwalić, potem ganić zacznę od W UKRYCIU, ponieważ mimo wielu krytycznych głosów ten film mi się podobał. 
Po pierwsze, gatunek. Może nie jest to klasyczny thriller, jednak ma jego koloryt mocno przełamywany warstwą psychologiczną. Po drugie, tematyka. Filmów o lesbijkach jest mniej niż o gejach, więc raz - przyjemniejsze dla oka, dwa - zawsze to jakieś novum. I po trzecie - podejście do tematyki przechowywania Żydów w czasie okupacji. Powiem szczerze, dużo filmów widziałam, ale tak skonstruowana fabuła wydała się bardzo intrygująca i nowatorska. Nie przypominam sobie podobnego filmu polskiego, w którym owładnięta uczuciem obsesji i miłości Polka ukrywa Żydówkę nie informując jej o zakończeniu Wojny. W trakcie tej napiętej emocjami relacji pada kilka trupów jest to jednak i niestety wyłącznie ozdobnik w fabule.

Od strony wizualnej też jest jak najbardziej bez zarzutów. Uczucie klaustrofobii zamkniętych pomieszczeń, ciemność potęgują emocje. Razi kiepska scenografia zwłaszcza Warszawy pod okupacją. Widać tutaj braki w budżecie. Nie podjęto próby odwzorowania komputerowego, tak jak miało to miejsce chociażby w PAPUSZY. Bardzo podobała mi się za to rola Boczarskiej. Nie znam zbyt dobrze tej aktorki,  jednak po wykonie Janiny przyznaję, że potrafi bardzo precyzyjnie nakreślić emocje. Ponadto jej postać jest niezwykle plastyczna, wymaga ogromnej umiejętności w uzewnętrznianiu uczuć, co daje niezwykłe pole do popisu dla aktora. I moim zdaniem Boczarska wyszła z tego cało. Świetnie nakreśliła postać Janiny owładniętej obsesyjną miłością. Osoby zagubionej, przestraszonej i opętanej własną pokrętną naturą. Choć film od strony historycznej jest raczej bajką, przymykam jednak oko na nieścisłości, bo film autentycznie mnie ujął.
Moja ocena: 6/10 (mocne 6,5)

PŁYNĄCE WIEŻOWCE



No i dochodzę do sedna. Żaden z tych 10-ciu filmów, które obejrzałam tak mnie nie zirytował jak PŁYNĄCE WIEŻOWCE. I nie jest to kwestia homofobii, czy nietolerancji, co widać po moich wrażeniach z seansów W UKRYCIU, czy W IMIĘ. Staram się być wyrozumiała i tolerancyjna, jak każdy. Jak każdy również wyznaczam sobie pewne granice. Moją małą, prywatną przestrzeń. Film Wasilewskiego tę przestrzeń naruszył. I gdybym była gejem poczułabym się tym filmem urażona. 

Film opowiada o dwójce chłopaków, gejów, w którym jeden żyje w ukryciu pod przykrywką udanego związku z dziewczyną. Drugi właśnie wychodzi z cienia informując o tym swoją rodzinę. Obaj panowie się w sobie zakochują. Jeden z nich przeżywa wewnętrzne rozterki, wynikające z ukrywania swojej orientacji. Drugi z bohaterów boryka się z bolesną miłością oraz trudnymi relacjami z ojcem.

Film zbudowany jest na mega kliszach. Klisza pierwsza - rodzina. Obaj panowie wywodzą się z rodzin trudnych. Jeden z nich pochodzi z rozbitego domu, mieszka z nadopiekuńczą matką, która bardziej przypomina jego żonę, niż opiekunkę. Drugi bohater to przypadek surowego chowu. Autorytarny ojciec i zagubiona matka, która próbuje znaleźć kompromis pomiędzy miłością do syna a hardym ojcem zachowując przy tym święty spokój. Przyglądając się środowisku z którego pochodzą bohaterowie nasuwa się bardzo wyraźny wniosek - homoseksualizm dotyka osób z problematycznych rodzin. Takie zobrazowanie mocno mnie osłabiło.
Druga klisza -  to problem geja pokutnika, który z każdej strony dostaje łomot za swoją orientację. W filmie podejście takie prezentuje motyw ciąży, w którą próbuje wkręcić chłopaka jego dziewczyna, braku zrozumienia bliskich i odtrącenie oraz agresywność otoczenia, tutaj scena pobicia jednego z bohaterów. Klisza klisz natomiast to sposób zobrazowania seksu/miłości pomiędzy partnerami. Wymowne mlaskanie i cmokanie w męskiej toalecie, ocieranie się o siebie, czy seksualne wybryki pod domem bohatera nie przekonały mnie co do głębokości uczuć bohaterów. Wszystko to wydawało się bardzo fizyczne, impulsywne i generowane popędem, a nie uczuciem wyższym. Brakowało mi w tej relacji czułości i namiętności. Te wyprute z głębi relacje dodatkowo wzmacniane były kompletnym zagubieniem bohaterów. W tym filmie nie rozmawia się o problemach, w tym filmie się je przemilcza przewalając niezrozumiale oczami (relacja Sylwia-Michał) lub wyrzyguje (tutaj generalnie relacje rodzinne obu chłopców).
Cóż... stawiam "tak", dla problematyki tzw.wychodzenia z szafy. Natomiast duże "nie" za zastosowane w filmie schematy, stereotypy i utarte motywy. Ten film kompletnie wyzuty jest z subtelności, którą dostrzegłam w W IMIĘ Szumowskiej i głębi uczuć, tutaj kłania się W UKRYCIU. Ale Wasilewski już ma to do siebie, że lubi mocno podkolorowywać i wzbudzać kontrowersję, czego dał mi przedsmak filmem W SYPIALNI.
Moja ocena: 2/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))