Strony

poniedziałek, 26 maja 2014

Nadrabianie zaległości z kina polskiego, cz.IV - AMBASSADA [2013], W IMIĘ [2013]


Natura nie lubi przypadków i choć dobór tych filmów wydawać się może przypadkowy to łączy je wspólna nić porozumienia - malizna, miałkość i stracony potencjał. W prawdzie w przypadku AMBASSADY trudno mówić o potencjale jakimkolwiek, jednakowoż takowy posiadał, a był nim gatunek filmowy. Powiedzmy sobie, że AMBASSADA jest równie zabawna, co zataczający się pijak na rowerze na polnej drodze - próbuje dojechać do celu, a to co po drodze osiąga to jedynie przydrożny rów.

No ale po nitce do kłębka...

AMBASSADA



Pan Machulski się skończył i nie bójmy się tego powiedzieć. Jego najnowsze dzieło skazane było na porażkę zanim ujrzało światło dzienne. Denny pomysł, w który ubrano jednego dobrego aktora i scenariusz, który nie powinien był powstać. Powiem szczerze, że nie mam pojęcia o czym ten film jest. Czy to próba stworzenia super innowacyjnej komedii ? Czy też sentymentalny powrót, którego głównym stwierdzeniem jest "co by było gdyby" ?  A więc Machulski poprzez podróże w czasie głównych bohaterów próbuje zmienić bieg historii, w której Hitler nie jest Hitlerem, a jego wąs nie jest prawdziwym wąsem. Druga Wojna Światowa to pierd na kartach historii, Kresy należą wciąż do Polski, a Warszawa to Paryż nad Wisłą. I jak tak patrzę na tę przysadzistą nostalgię, sentymentalne wstecznictwo i wrażliwość żelbetonowego kloca to stwierdzam, że chyba jednak nie mam poczucia humoru. AMBASSADA to jedna z tych komedii, w której nawet nie chrząknęłam "niby śmiechem", ukradkowe skrzywienie warg pojawiało się jedynie grymasem, a wszechobecna żenada panowała niczym szef wszystkich szefów wszem i wobec.
Cóż... strata czasu. Zaintrygował mnie jeszcze Nergal, który jest lepszym aktorem, niż bekającym do mikrofonu śpiewakiem i nawet życzę mu kariery w filmowym świecie.
Moja ocena: 3/10

W IMIĘ



Szumowska to ciekawy przypadek, ale to temat raczej na przewód doktorski, niż krótki blogowy wpis. Kobieta, która pędzi po szynach filmowej kontrowersji, jak przeciąg. W sumie, czy to źle ? ... jak mają mówić to niech mówią głośno albo wcale. Problem w tym, że W IMIĘ kompletnie mnie zawiodło w tej materii. Gdzie tu kontrowersyjność ?? W czasach, w których homolobby pełną parą wrze, filmy o gejach szturmują internety, w telewizorach straszy baba z brodą, a w polskim parlamencie cudaków nam też nie brakuje to postać księdza geja jest tu najmniej kontrowersyjnym wątkiem filmu. Może dwadzieścia lat temu, może kiedy do kin wchodził brytyjski KSIĄDZ, może wtedy bym się skwasiła i złapała za głowę. A teraz... wot facet, główny bohater ma poważny problem ze sobą, własną tożsamością i obraną drogą życiową. Z jednej strony chce być dobrym sługą Pana, z drugiej kłębią mu się we łbie seksualne wybryki z nieletnimi. Cóż... ksiądz to też człowiek. 

Główny więc atut tego filmu, czyli kontrowersyjność spaliła na panewce. Już chyba wolę oglądać sikającą na klientów Kulig w negliżu. Problem w tym, że szoku nie doznałam, jedynie wielkie znużenie. Nawet nie irytowały mnie wewnętrzne rozterki bohatera. Każdy takowe posiada, a z racji jego profesji trudno by ich nie miał. I tak dochodzę do wniosku, że Szumowska poszła trochę na kompromis. Skandaliczność tematu mocno zrównoważyła swojską dyskusją chłopców z poprawczaka. Muszę przyznać, że ich dialogi wywarły na mnie wrażenie, a obrazek rodzajowy z polskiej wsi wydał się nawet zabawny. Skoro więc nici z kontrowersji to trzeba pokazać najtrudniejsze, czyli spójny film z mocną fabułą, świetnie zarysowanymi postaciami i umiejętnością opowiadania, a tego właśnie w filmie Szumowskiej brak.

Reasumując, W IMIĘ to przede wszystkim piękne zdjęcia i dobra ścieżka dźwiękowa. Tego Szumowskiej odebrać nie wolno. Stworzyła niezwykle malowniczy film, wizualnie plastyczny i porywający. Z pewnością wybijający się spośród produkcji polskich, które ostatnio oglądałam i za to wielki szacunek. Od strony fabularnej film ssie, mówiąc kolokwialnie. Jest nudno, bez polotu, zero oryginalności, a problematyka gdzieś tam rozmywa się pomiędzy rozterkami Księdza, chłopców z ochronki, dylematami opiekuna i jego żony. Film stał się przez to chaotyczny, ale również monotonny. Od strony aktorskiej ... Chyra to oczywiście świetny aktor i dobra kreacja, a Kościukiewicz równie dobrze mógłby zagrać mima - mało przekonywujący, choć nadal dobrze wygląda ;-)
Moja ocena: 4/10 

3 komentarze:

  1. Ambassady nie widziałam, ale co do filmu "W imię" w pełni się zgadzam z Twoją opinią. Liczyłam na coś dużo lepszego i niestety, jak to zazwyczaj ma miejsce przy oglądaniu polskich filmów, głęboko się rozczarowałam :/ Jest to jeden z tych filmów o wszystkim i o niczym, ciężko złapać się jednego wątku, Dla mnie za mało treści ze sobą niesie, jedynym plusem chyba jest to, że gra tam Kościuszkowski :)

    pozdrawiam,
    www.magdalenelondon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to nie szkodzi, że nie oglądałaś Ambassady, naprawdę nic nie tracisz ;-) Również pozdrawiam

      Usuń

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))