Z filmami Yuri Bykowa zaczynam trochę od dupy strony, ale jest to w pełni uzasadnione. To drugi film tego reżysera i nie planowałam wgłębiania się w jego dorobek artystyczny. Jednak MAJOR zaintrygował mnie na tyle, by wrócić do debiutu, który niedługo opiszę.
Lubię kino rosyjskie, choć w pewnym sensie boryka się ono z podobnymi problemami, co nasze. Stara wypalona gwardia artystyczna produkująca swoje gnioty kontra młody narybek, który przepycha się łokciami ze swoimi niskobudżetowymi, ale jakże dobrymi filmami.
Gdzieś tam w internetach przeczytałam stwierdzenie, że MAJOR to rosyjska odpowiedź na polską DROGÓWKĘ. Czy tak rzeczywiście jest ? Od strony fabularnej te dwa filmy łączy wiele. Podobnie, jak u Smarzowskiego spotykamy się ze skorumpowanymi policjantami, między którymi pojawia się rodzynek chcący podźwignąć własnymi rękoma kolosa zakłamania, obłudy i arogancji, który pączkował przez lata komuny.
Główny bohater doprowadza z własnej winy do śmiertelnego wypadku. W drodze na porodówkę potrąca autem małego chłopca. Prosi więc o pomoc kolegów z pracy - policjantów. Ci jednak bojąc się wewnętrznych kontroli i próbując wyplątać kolegę z karniaka tworzą serie zdarzeń, które efektem kuli śniegowej koszą żniwo z coraz większym impetem.
Cały sens fabule nadaje bohater i jego wewnętrzne rozterki. Niechęć do podporządkowania się złu, kłamstwu i obłudzie. Wewnętrzny ból i wysoko rozwinięty kodeks moralny. W świecie, w którym się obraca nie są to cechy wysoko pożądane. Choć wśród policjantów dominuje solidarność i lojalność zbudowana jest ona jednak na strachu i słabości.
Co różni więc film Bykowa od filmu Smarzowskiego ? Z pewnością konstrukcja. Nie jest to zbiór scenek rodzajowych. Film posiada pełen zarys fabularny i przekaz. Bykow skupia się bardziej na wnętrzu bohatera niż na demaskowaniu choroby, która zżera system. Dla Bykowa chorobą jest ludzka dusza, jej słabości i brak umiejętności odróżnienia najmniejszego choćby zła od dobra. Jednak obaj Panowie w swoich filmach schodzą naprawdę nisko. Chylą głowę i podglądają ukradkiem cały ten syf skrzętnie wciśnięty i udeptany pod grubym dywanem.
Mam kilka moich ulubionych rosyjskich filmów... z pewnością wszystkie tytuły od Andrieja Zwiagincewa, WYSPA, POCHOWAJCIE MNIE POD PODŁOGĄ, JAK SPĘDZIŁEM KONIEC LATA, KUKUŁKA. Może Bykow swoim MAJOREM nie osiągnął jeszcze takiego efektu, jak wymienione wyżej tytuły, jest jednak na dobrej drodze, by kolejne się między nimi znalazły.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))