Strony

niedziela, 27 lipca 2014

DOD SNO 2 [2014]




Teraz już rozumiem dlaczego autor tak znakomitych pastiszy filmowych jak KILL BULJO, czy ZOMBIE SS wybrał się na emigrację zarobkową do kraju wielkich możliwości i nakręcił mega gniota HANSEL I GRETEL. Nie jest to wyłącznie przypadłością Wirkoli, że wielcy niezależni twórcy, czy uzdolnieni aktorzy decydują się na holyłudzkie chałturzenie, po to tylko, by dostać zielone światło na mniej "meinstrimowe" projekty. Udało się jednak Wirkoli, ponieważ drugą częścią zombiaków w mundurach SS zmiażdżył każdą poprawność polityczną, zrównał z ziemią filmowe schematy i świętości, a obrazoburczy ton był tak piękny, że nawet widok ludzkich wnętrzności i dźwięk miażdżonych dzieci nie bulwersował. Wręcz przeciwnie, bawił do łez.



DOD SNO 2 to film, którey z pewnością nie jest dedykowany szerszej publiczności. Wirkola pociąga tutaj za sznurki i dokonuje dekonstrukcji tematów, które dla miłośników ckliwych historii i romantycznych komedii wydadzą się albo bezdennie głupie, albo mega ordynarne. Na szczęście Wirkola schematyczność ma w głębokim poważaniu.
Temat nowej części hitlerowskich zombiaków jest kontynuacją poprzedniej. Martinowi udaje się zbiec żywym trupom, jednak w szpitalu omyłkowo przyszywają mu rękę pułkownika Herzoga, która ma niezwykłe możliwości. Dzięki nim Martin szykuje starcie dwóch zombiaczych armii - radzieckiej i niemieckiej. 



Tak zbudowane tło posłużyło Wirkoli na kompletną jazdę po bandzie, bez hamulców, bez oporów. Przelewa się tutaj hektolitry krwi. Brutalność dla jednych będzie zgrozą, drudzy uznają ją za pieszczące oko gore, a absurd jest domeną zarówno zachowania się bohaterów, jak i budowy dialogów (tutaj genialne wpisuje się motyw durnowatych policjantów).



Nie lubię filmów o zombiakach i absolutnie mnie one nie jarają, to co jednak tworzy Wirkola od 2007 roku absolutnie wpisuje się w moją konwencję połączenia filmów gore z absurdem komediowym. Ten film nigdy nie mógłby powstać w Ameryce i pewnie mało kto go tam obejrzy, dlatego uwielbiam europejskie i azjatyckie kino. Brak ograniczeń i moralnej hipokryzji sprawia, że możemy drwić, kpić i szydzić do woli z czegokolwiek zapragniemy. Nawet jeśli mają to być słodkie bobasy i ich cudowne mamy, a scena z doktorem upychającym zombiaków sianem rozbawiła mnie do łez. 
Jakby nie patrzeć, film poryty na maksa, kompletna miazga i brutalny rollercoaster, ale trzecią część kupuję w ciemno !
Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))