Strony

środa, 9 lipca 2014

NOAH [2014]




Pamiętam kiedy pierwszy raz obejrzałam trailer nowego filmu Aronofskiego NOE nie byłam zachwycona. Chwilę potem przeczytałam komiks, którego reżyser był współautorem i zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Pomyślałam zatem, że może nie będzie to kolejna adaptacja biblijnego mitu, może wprowadzenie odrobiny fantasy i oparcie fabuły na ułomności ludzkiej będzie wystarczającą podwaliną ku temu, by uczynić z tego filmu arcydzieło. Niestety po obejrzeniu przygód Noe wedle wizji Aronofskiego stwierdzam, że to najgorszy obraz jaki do tej pory widziałam, a widziałam wszystkie jego filmy. Ale po kolei...



Aronofsky już na wstępie, w pigułce streszcza to co widnieje na kartach Księgi Rodzaju. Noe to wybraniec, który od swego boga otrzymuje zadanie. Musi zbudować arkę, w której schronienie znajdzie każdy żyjący gatunek zwierząt oraz jego rodzina. Na całą ludzkość spadnie sroga kara w postaci potopu, która wedle idei oddzielenia ziarna od plew ma oczyścić świat z plugastwa i nadać mu nowy, cnotliwy kierunek. 



Jaka jest zatem wizja Aronofskiego ? Niewiele różni się ona od biblijnego mitu i w pewnym sensie jest to atut. Jego spojrzenie i interpretacja tego wiekowego dzieła z lekka je odświeża i czyni bardziej przyswajalnym współczesnemu widzowi. Wprawdzie wprowadza wątek baśniowy w postaci kamiennych Strażników [czytaj upadłych Aniołów] jednak jest to nadal historia osadzona na psychomachii, walce dobra ze złem, grzechu pierworodnym i wierze w ogólnym słowa tego znaczeniu.



Co mi się zatem nie podobało ? Po pierwsze, film jest mocno nierówny. Niekoniecznie przemawia do mnie baśniowy świat Noe, a już zupełnie rozłożyło mnie na łopatki ckliwe, niczym wenezuelskie telenowele, zakończenie. Aronofsky nie jest jednak rzemieślnikiem. W to dziwaczne uniwersum rodem z Władcy Pierścieni wprowadził mocno mizantropijny ton. Podkreślił znacząco, że nadal współczesnemu człowiekowi bliżej do potomków Kaina, niż Seta. Brak wiary w bezinteresowność, czy dobroć stało się kanwą dla budowy dialogów i scen filmu. Grzech pierworodny jest więc nie tylko motorem napędowym dla zbłąkanej duszy, ale również pierwiastkiem, który nosi w sobie każdy człowiek. Jednakowoż, jak to sugeruje reżyser, może się on przejawiać w różnej formie - morderczych zapędów, pożądania, próżności, czy nawet zaniechania. Noe jest przykładem mizantropa, człowieka który stracił wiarę w człowieka i jego nawrócenie. I tutaj pojawia się wątek zakończenia, nagłe przeobrażenie Noe nie do końca jest zgodne z mitem, sugeruje jednak, że każde dobro w człowieku przejawia się w miłości i to ona jest tym cudem, dzięki któremu bóg nie zrzucił go wprost do Tartaru. Problem w tym, że miłość jest zaborcza i bliżej jej do egoizmu, niż bezinteresowności. 
Sporo się mówi o krytyce fanatyzmu religijnego, który może bić z ekranu w postaci decyzji Noego. Noe według Aronofskiego to człowiek skoncentrowany na celu, posłuszny i lojalny, a przede wszystkim szczerze i bezkrytycznie wierzący w słuszność zadania jakie mu zlecił bóg. Mnie fanatyzm okiem Aronofskiego nie przeraził, wręcz stracił swe pejoratywne znaczenie.
No i ostatnim mankamentem była obsada drugiego planu. Beznadziejnie mdła Watson i obecny, ale jakby nieprzytomny Douglas Booth oraz niewykorzystany potencjał Logana Lermana. Świetną natomiast robotę zrobił duet Conelly - Crowe oraz przegenialny i kompletnie elektryzujący Ray Winstone. Bez nich autentycznie nie byłoby na co patrzeć.



Nie uważam, że NOE jest obrazem straconym. To nadal niezła bajka z moralizatorskim tłem i próbą rozprawienia się z tezą, że człowiek człowiekowi wilkiem i blisko mu do autodestrukcji. Nie takiej formy jednak oczekiwałam i nie taka do mnie przemawia. Nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia efekty specjalne, na które przecież wydano majątek. Również muzyka Mansella przeszła mi koło ucha prawie niezauważona. Aronofsky w swoim dorobku postawił już raz na fantasy w postaci filmu ŹRÓDŁO, jednak o ile magia tego filmu była jego domeną, o tyle magii w obrazie NOE było dużo za dużo.
Moja ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))