Opisy tego filmu sugerują, że będzie to kolejne sci-fi z domieszką post-apo. Jako, że oba te gatunki wprost uwielbiam szybko sięgnęłam po ten tytuł. Po seansie moim ubolewaniom jednak nie ma końca. Ze sci-fi nie ma w tym filmie kompletnie nic, a post-apo zastąpiło katastroficzne kino na miarę blockbustera tamtejszego rynku. Cóż tu mówić... film z pewnością ma rozmach, kasy władowano w niego też sporo, a cała reszta.... mówiąc kolokwialnie ssie.
Fabuła oparta jest na parze bohaterów. Samotna matka, lekarka z córką przypadkowo poznaje ratownika/strażaka. Ratownik od pierwszego spojrzenia zakochuje się w lekarce, a gdy w międzyczasie wybucha pandemia nowej, zmutowanej i mega groźnej ptasiej grypy ich więzi jeszcze bardziej zacieśniają się poprzez chęć pomocy.
Klasycznie zbudowana fabuła bazuje na bohaterach pozytywnych i negatywnych. Są ci którzy udzielają bezinteresownej pomocy i ci, którzy tylko przeszkadzają, a nad całością czuwa rząd, który stoi przed podjęciem ostatecznej decyzji o eksterminacji miejscowej ludności.
Film jest banalny i to najprościej jak można opisać fabułę. Bazuje na kliszach, buduje sztuczne sytuacje mające na celu podsycenie emocji i nie wprowadza kompletnie nic, co mogłoby zmienić w gatunku kina katastroficznego.
Z pewnością rażą dialogi, które zwłaszcza w początkowej fazie filmu są kiczowate i zbudowane na frazesach. W miarę rozwoju akcji zaczyna robić się ciekawiej. Miejsce ckliwej miłosnej historii z rozemocjonowanymi azjatyckimi aktorami zastępują sceny kaźni spowodowanej śmiercią zarażonych i ich walki o przetrwanie.
O ile film jest nakręcony z rozmachem, czuć ten powiew wielkiej kasy, gdzieś popełniono horrendalny błąd w zatrudnianiu sztywnych jak pal Azji zachodnich aktorów. Kreacją jaką stworzył aktor wcielający się postać Snyder'a powinni straszyć przyszłych adeptów szkół aktorskich. Nawet muzyka wydaje się być dość wierną przeróbką REQUIEM DLA SNU Mansella.
Powiem szczerze, że to dość dziwna produkcja i mogę zaliczyć ją z pewnością do grona filmów tzw. ciekawostek. Naprawdę dobry montaż, zdjęcia i realizacja zostały zdruzgotane kiepskim scenariuszem, tandetnymi dialogami i grą aktorską ludzi, którzy powinni grać stójkowych. Gdyby nie fakt, że lubię kino azjatyckie i te ich odjechane klimaty stwierdziłabym, że to kompletnie zmarnowane dwie godziny.
Moja ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))