Strony

środa, 3 września 2014

HARDKOR DISKO [2014]





Zostałam wychowana na kinie moralnego niepokoju. Kieślowski, Holland, Wajda, Falk czy Zanussi [a to tylko garstka] to nazwiska które nie tylko wtłaczały świeży podmuch powietrza w zgniliznę komunistycznego systemu. Ich filmy wyznaczały nowy poziom w kinie, kształtowały światopogląd i kreowały nowe standardy. Filmy z tamtych lat przede wszystkim i ponad wszystko posiadały treść. Tak! Treść.
Dzisiaj pewnie uznamy większość z tych obrazów za mało efektowne. Jednak zdjęcia operatorów, których warsztat służy wzorcem do dziś i muzyka kompozytorów, których ceni cały świat są wystarczającą rekomendacją. I nie rozumiem dlaczego w tamtych czasach scenariusz miał sens i głębię, jakbyśmy dzisiaj nie potrafili rozmawiać o tym co nas boli i przełożyć to na język filmowy. No niestety, filmy które kręcone były za psie pieniądze, wywalczone i wyżebrane pozwolenia decydentów dzisiaj mają więcej wartości, piękna i mądrości, niż cały "urobek" nakręcony po '89 roku.



Do czego jednak zmierzam ? Oglądając HARDKOR DISKO, jak i sporo innych polskich tytułów, które znajdują się również na tym blogu, zastanawiam się na jakim poziomie jest dzisiejsza, polska kinematografia ? Porówując ją bowiem do kina z lat 70-tych , czy 80-tych poziom dzisiejszych filmów sięga trotuaru, a scenariusze można by spuścić w miejskim szalecie. W jaki sposób kreować myśl i światopogląd oglądając, chociażby HARDKOR DISKO ? I na jakim poziomie jest nasza wiedza o polskim filmie, jeżeli potrafimy się takim przekazem zachwycać ? Kwestia pokolenia ? Wiedzy o filmie ? Czy wrażliwości ? A może szybkie czasy lubią szybką i mało błyskotliwą treść ? Podobne kwestie zostały poruszone w HARDKOR DISKO, jednak zbyt pobieżnie, by przeszły zauważenie. Zdominował je seks, narkotyki, wybryki i jeden wielki hałas.


O czym jest więc HARDKOR DISKO ? O tajemniczym chłopaku, który przyjeżdża do Warszawy, wtapia się w rodzinę miejskich bogaczy, wyrywa ich córkę, a potem morduje. Czy to zemsta, czy kara, a może zwyrol i seryjny morderca ? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, ponieważ scenariusz nie wchodzi w psychologię postaci w ogóle. Jedyne co możemy wywnioskować, to to, co widzimy. A widzimy jeden wielki chaos, przepleciony zgrabnymi ujęciami. 



Nie mam pojęcia o czym tak właściwie jest ten film i co autor próbuje mi nim przekazać ? Sposób na nudę młodzieży, nieumiejętność kreatywnego spożytkowania wolnego czasu ? Czy problem dysfunkcji dzisiejszej rodziny, w której zacieśnianie więzi umarło z wraz sensem bezstresowego wychowania. Jeśli główny bohater jest osobą wymierzającą karę za wszelką obłudę i hipokryzję świata, to sposób w jaki zostało to przekazane jest kompletnie naiwny. Artystyczna wizja Skoniecznego zjadła po drodze treść i przekaz. Ten obraz jest dla mnie mdły i pusty. I gdyby nie piękne zdjęcia i ciekawa ścieżka dźwiękowa skończyłabym go po kwadransie. 
Moja ocena: 4/10

1 komentarz:

  1. No to jedno z głowy :D

    Widzę, że następny "Brazil", świetnie, uwielbiam ten film.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))