Strony

środa, 10 grudnia 2014

BEFORE I DISAPPEAR [2014]

 

Gdy Shawn Christensen otrzymał Oskara za swój krótkometrażowy film w 2013 roku nie ukrywałam mego zadowolenia. Intrygująca historia, zwarta, z powiewem świeżej, młodej, rokującej krwi. Dlaczego o tym piszę? ZANIM ZNIKNĘ jest odzwierciedleniem krótkometrażówki w formie fabularnego, pełnometrażowego dzieła. Czy zatem udało się Christensenowi powtórzyć sukces z CURFEW? Moim zdaniem, nie.



Dla tych, którzy nie mieli okazji zapoznać się z krótkometrażówką, króciótko opiszę fabułę. Trzonem filmu jest Richie. Młody człowiek, który w ciszy opłakuję stratę swojej ukochanej, wiedzie nocny tryb życia, pracując w nocnym barze jako chłopak od wszystkiego. Pewnej nocy sprzątając toalety napotyka ciało, młodej dziewczyny po przedawkowaniu narkotyków. Ten widok przelewa szalę goryczy. Chłopak postanawia zakończyć swój marny żywot ćpuna, luzera i odludka. Niestety w tym iście dramatycznym akcie przeszkodziła mu siostra, która prosi o opiekę nad nastoletnią córką.


Film ten jest zaiste ciekawym projektem. Bohater, typ emo, nieposkładany, rozbity z rozterkami i jego usilne próby popełnienia samobójstwa wydają się nawet komiczne. Całości uroku dodaje siostrzenica, która staje się przeciwwagą dla chaotycznego Richiego. Młode, ambitne, skoncentrowane na sukces dziewczę wybija Richiego z mrocznego świata, który zaczął powoli go wchłaniać. Ta relacja, jak i kłopoty z pracodawcą i wierzycielami zdeterminują bohatera do zmiany życiowych planów.


Sam seans uważam za mocno przeciętny. Christensen bardzo wiernie odtworzył fabułę ze swego nagrodzonego CURFEW. Jednak w przypadku ZANIM ZNIKNĘ czas wpłynął na jego niekorzyść. Nie jest to pierwszy przypadek, w którym pełnometrażowa wersja nie dotrzymuje kroku krótkometrażowemu pierwowzorowi. Podobne odczucia miałam w przypadku filmu MAMA. Pełnometrażówka Christensena wydawała się mało zajmująca, bohater z lekka irytujący, a pojawiające się halucynacje niekoniecznie wpasowywały się w stylistykę, choć były ciekawym pomysłem. 
Powiem szczerze, że liczyłam na więcej. Christansen wprawdzie stworzył w miarę klimatyczny obraz, a niektóre sceny, zwłaszcza ta w kręgielni, zapewne utkwią w pamięci. Jednak sam film już szybko z niej wywietrzeje.
Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))