Końcówka roku należy do nowozelandzkich zgryw. Jeszcze niedawno rozbawiał mnie pastisz filmów grozy o nawiedzonych domach [HOUSEBOUND], gdy tymczasem oczy łzawiły przy groteskowym wręcz ujęciu wampirzych rozterek. I jest co opłakiwać przyznam szczerze. Za kamerą utalentowany nowozelandzki reżyser Taika Waititi [BOY], który wraz z kumplem z czasów EAGLE VS.SHARKS Jemainem Clementem postanowili wziąć na tapet wampirzy proceder i wypiłować im troszkę ząbki.
Zobrazowana w formie mockumentary movies komedia opowiada nam urywek z życia wampirów dzielących wspólnie dom. Ekipa filmowa na kilka dni przed wielkim świętem zostaje wpuszczona za próg, by tam dzielić codzienność, a właściwie conocność z wampirzą grupą. A grupa jest wielce intrygująca i zacna. Seniorem rodu jest Petyr, ponad tysiącletni wampir. Oryginał, który swym wyglądem zdartym z Nosferatu sieje postrach nawet wśród swych pobratymców. Petyrowi towarzystwa dotrzymuje fircykowaty modniś z epoki Balzaca o imieniu Viago. Kilkuset letni cwaniak i zawadiaka Deacon oraz Vladislav, miłośnik tortur i pięknych kobiet. Ich leciwą egzystencję w spokoju, ciszy i krwawym procederze zakłóca przybycie młodego narybku - Nicka, lokalnego hipstera, którego Petyr przypadkowo przemienił w wampira.
CO ROBIMY W UKRYCIU to przede wszystkim niebanalny, mega oryginalny pomysł na pastisz filmów o wampirach, którego scenariusz niepozbawiony jest gatunkowego uroku i słodyczy. Krwiści bohaterowie są na wskroś ludzccy. Muszą borykać się zarówno z miłosnymi rozterkami, jak i z domowymi obowiązkami, których nie znoszą. Mycie podłóg po krwawej kolacji, tysiącletnich naczyń, czy sprzątanie ludzkich szczątków nie tylko przysparza im rozterek, ale i tworzy na tym tle zabawne konflikty. Uwielbiają nocne wypady do klubów, zabawy w chowanego z potencjalnymi ofiarami, wspólne muzykowanie, czy dziewiarstwo. Każdy z nich jest wielką indywidualnością, które łączy wspólne umiłowanie do czerwonego trunku.
Clement i Waititi swoich bohaterów zdartych z filmów o wampirach [Nosferatu, Drakula] osadza w czasach współczesnych. Wprawdzie podobna tematyka już się w kinie pojawiła [Rozmowy z wampirem] autorzy postanowili ją urozmaicić, a przy tym wykpić kino młodzieżowe powołując się na konflikt między wampirami i wilkołakami [Twilight, Underworld]. Autorzy zadbali również o fanów zombiaków. Ta mieszanka postaci tworzy jedną wielką zabawną farsę, która w pamięci przywołuje genialną komedię Polańskiego "Nieustraszeni pogromcy wampirów". Różnica jest jednak taka, że o ile komedia Polańskiego bazowała na fajtłapowatych i durnowatych bohaterach, tak Waititi i Clement położyli nacisk na życiowe zagubienie bohaterów, które na tle postępu cywilizacyjnego, przemian obyczajowych i społecznych nadaje im niesamowicie komicznego rysu.
W tym filmie bawi prawie wszystko. Przekomiczna charakterystyka postaci, która wprost ironizuje, drwi i ma w głębokim poważaniu popkulturową wampirzą schedę. Zabawne dialogi, charakteryzacja, nawet ścieżka dźwiękowa potrafi wywołać uśmiech na twarzy. Jestem pod sporym wrażeniem, choć film nie jest pozbawiony wad. Były sceny, które wydawały się niedopracowane. Jednak na tle tej oryginalnej opowieści utrzymanej w humorystycznej konwencji każdy mankament blednie, a aktorski duet Waititi-Clement wprost zmiata z nóg.
Polecam!
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))