Mike Leigh, jeden z moich ulubionych brytyjskich reżyserów, dość długo kazał nam czekać na swoje kolejne dzieło. Cztery lata minęły od czasu ANOTHER YEAR. W trakcie tych lat Leigh pracował nad scenariuszem do bardzo ambitnego projektu. MR. TURNER przedstawia nam losy jednego z najwybitniejszych malarzy angielskich XIX wieku Williama Turnera. Leigh skupia się na szczególnym etapie życia artysty, okresie jego chwały i upadku.
Życie malarza, Leigh przedstawia bardzo realnie, momentami wręcz brutalnie, a i samego bohatera nie opiewa w peany. Ekscentryczny, antypatyczny Pan w średnim wieku, który ma problem z zaakceptowaniem swoich dzieci, wykorzystuje seksualnie swoją pomoc domową, a jego fizjonomia bardziej odpycha kolejnych rozmówców, niż przyciąga. Turner nie jest typem artysty głodnego, bez pieniędzy i dachu nad głową. Sfilmowany okres to czasy, w których malarz jest ogólnie szanowanym artystą. Jego prace wyróżniają się spośród twórczości swych kolegów po fachu, co u schyłku jego życia, naznaczonego chorobą i depresją po śmierci ojca, spotka się z ostrą krytyką i niezrozumieniem. Turner nie jest jednak artystą pazernym. Nie zależy mu na majątku. Kocha swoją pracę i pragnie się nią dzielić ze wszystkimi. Jest przedstawicielem tej grupy malarzy, którzy chcą doświadczać rzeczywistości, by móc ją potem skutecznie przełożyć na płótno. Jego obrazy imponują ciepłem kolorów, czystym światłem i gwałtownością. Miłością Turnera, malarza żywiołów, jest marynistyka. To ona stanie się jego znakiem rozpoznawczym, który paradoksalnie przyniesie mu również sporo goryczy.
Nowy film Mike Leigh to koleje dzieło warte uwagi. Poraża piękno zdjęć i tło muzyczne. Jednak prawdziwej wartości temu filmowi nadaje odtwórca głównej roli Timothy Spall. Jego kreacja jest wyjątkowa. Zapiera dech w piersiach i nie pozostawia cienia wątpliwości, co do ogromu talentu tegoż aktora. Postać Turnera nie należy do najłatwiejszych. Mimo swojej antypatycznej, wiecznie naburmuszonej pozy, kryje się w nim wielka miłość do ojca i samotność, której ukojenie znajduje w końcowych latach swego życia u boku Pani Booth. Spall cudownie oddał tragizm postaci, stając się jednocześnie słońcem, centrum, życiem tego filmu. Słońcem, które tak bardzo kochał Turner.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))