Film Gary Oldmana sprawił mi dość intensywne przeżycia. Od początkowej monotonii, po przeszywającą tragedię i patologiczne sceny wprost z samego rynsztoka. Ten na poły autobiograficzny, filmowy poemat Oldman dedykował zmarłemu ojcu, alkoholikowi. Naturalizm płynący z dialogów jest bardzo odczuwalny. Nie ma w nich krzty fałszu, zakłamania i zwykłej, grafomańskiej fantazji. NIC DOUSTNIE to klasyczny, brytolski klimat rodzinnej patologii wyciągnięty wprost z londyńskich blokowisk. Znajdziemy tutaj czystą mieszankę wybuchową wynikającą z połączenia nadmiaru dragów i alkoholu. NIC DOUSTNIE to wszystko przygnębiające, poczynając od środowiska na relacjach rodzinnych kończąc.
Film opowiada o londyńskiej rodzince, w której króluje Pan domu, zacietrzewiony, agresywny, lubujący się w ćpaniu i piciu Ray. Dla Raya wartością najwyższą są kumple. To z nimi grasuje po ciemnych ulicach miasta, zabawia się w klubach ze striptizem i robi młócki w pubach. W domu bywa rzadko, a jeśli już w nim jest to bawi z nim wesoła kompania kolegów do picia, a żona cicho i potulnie spełnia wszystkie jego zachcianki. Ciężarna Valerie i jej córka to ofiary Raya, a kolejną z nich jest jej młodszy brat, narkoman. Klasyczna rodzina, w której alkohol i dragi niszczą wszystko, co spotkają na drodze, nie bacząc na to kto i co jest w pobliżu. W filmie Oldmana patologia zakreśla koło. Niekończący się ciąg zdarzeń powielany z pokolenia na pokolenie. Patologia rodzi się, płodzi patologię i patologią umiera.
Nie jest to łatwy film w odbiorze. Nie tylko za sprawą poruszonej tematyki, ale również z powodu konstrukcji fabuły. Film trwa ponad dwie godziny i pierwszą połowę spędzimy wsłuchując się w historie o pijackich wybrykach Raya i jego kolegów. Koloryt tych opowiadań jest wprost proporcjonalny do zbliżającej się tragedii. Oldman historią rodziny Raya i młodszego brata Valerie bardzo mocną krechą zarysował sposób kompletnego upadku człowieka, jego upodlenia i ubezwłasnowolnienia.
Polecam ten film. Osoby, które lubią klimaty angielskich filmów z pewnością będą zadowoleni. Wyciągnięty przez Oldmana rynsztok poruszy każdego. Wprawdzie nie ujrzymy Gary'ego przed kamerą, jednak to, co odczynia Ray Winstone w roli swego imiennika to perełka, cudeńko i klasyczny majstersztyk. Zachęcam więc, choć seans do przyjemnych należał nie będzie.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))