Strony

niedziela, 12 kwietnia 2015

PHOENIX [2014]




Jak miło i sympatycznie było ponownie spotkać się z filmem Christiana Petzolda. Jego poprzednie dwa filmy BARBARA, a zwłaszcza JERICHOW zrobiły na mnie spore wrażenie. Również co do FENIKSA nie mam złudzeń. Powoli snująca się opowieść doprowadza nas do emocjonalnego katharsis w samej końcówce. Nota bene, genialne zakończenie. Absolutnie w punkt. Bez koloryzowania i udziwnień. Jak zwykle prostota zrobiła swoją robotę najlepiej, jak potrafi.



Fabuła tego filmu jest wielce intrygująca. Wprawdzie filmowe czasy przenoszą nas do wczesno-powojennych Niemiec, nie odczułam ciężaru poruszoną tematyką. Petzold idealnie wyważył emocje z historyczną prawdą. Bez wydobywania dodatkowego dramatyzmu z miejsc, które same w sobie go noszą.
Film zaczyna się dość tajemniczo. Oto Nelly, niemiecka żydówka, ze zmasakrowaną twarzą, wraca do Niemiec wraz z przyjaciółką, by tam poddać się operacji. To właśnie jej przyjaciółka odnalazła Nelly w obozie koncentracyjnym, zaopiekowała się nią i zaplanowała wspólny wyjazd do Palestyny. Przeszłość nie daje jednak Nelly spokoju. Ze zmienioną twarzą postanawia odnaleźć męża. Ich spotkanie będzie dla niej zarówno powrotem do życia, jak i zderzeniem z bolesną prawdą o człowieku, który był jej najbliższy.



Petzold tą dość zagmatwaną miłosną historią dał upust emocjom. Widzimy powojenne życie Niemiec pod amerykańską banderą. Reżyser nie idealizuje Niemców w żaden sposób. Jest w miarę obiektywny, choć momentami zarzuca Żydom tchórzostwo i zdradę. Nie odczujemy tutaj, jak w polskich obrazach, konieczności rozliczenia się z faszyzmem i kwestią żydowską. Petzold umiejscowił swoją melodramatyczną opowieść w niezwykle ciężkich czasach i właśnie przez nią daje nam do zrozumienia, jak w skrajnych i ekstremalnych warunkach zmienia się ludzka osobowość i jak łatwo można zatracić własne ideały. Wiara w miłość w filmie Petzolda jest wiarą ślepą, bez wyższych emocji, skupioną na egoizmie i materialnym statusie.



Polecam ten obraz. Zwłaszcza idealistom wierzącym, że miłość przetrwa nawet najcięższe chwile. Reżyser swoim filmem obraca tę tezę do góry nogami. I choć bohaterka, niczym tytułowy FENIKS próbuje powstać z popiołów, choć sensu jej życiu nadaje miłość, którą pamięta sprzed wojny, boleśnie przyjdzie jej zrewidować swoje poglądy i ideały.
FENIKS to przykład filmu skończonego. Niebanalna fabuła, bardzo dobre zdjęcia i ścieżka dźwiękowa oraz dopracowane w każdym calu aktorstwo genialnej Niny Hoss oraz całego drugiego planu.
Moja ocena: 7/10 [mocne 7,5]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))