Jeszcze nie tak dawno oglądałam GRONA GNIEWU z 1940 roku. Historię osadzoną w latach 30-tych ubiegłego stulecia. PAPIEROWY KSIĘŻYC również opowiada o ciężkich czasach Wielkiego Kryzysu. Różni go jednak ciężar opowieści. O ile GRONA GNIEWU był historią przepełnioną rozczarowaniem i goryczą, o tyle PAPIEROWY KSIĘŻYC to wersja "lajtowa". Nasycona lekkością, humorem i urokiem małej bohaterki, choć trud filmowych czasów unosił się nad głowami bohaterów.
Podobnie jak w GRONA GNIEWU, PAPIEROWY KSIĘŻYC to swoisty film drogi. Opowieść o oszuście, komiwojażerze i bawidamku, który swym urokiem rozmiękcza damom kolana, a królowym lodu serca. Moses przy każdej okazji doszukuje się możliwości utargu. Gdy przybywa na pogrzeb znajomej, wbrew swojej woli musi odwieźć córkę zmarłej do jej rodziny. Ich początkowa niechęć do siebie szybko przerodzi się w wielką sympatię.
PAPIEROWY KSIĘŻYC choć nie przybija emocjonalnie, tak jak GRONA GNIEWU, urzeka lekkością i ciepłym humorem. Charakterystyka postaci bazująca na kontrastach dodawała filmowi różnorodności. Postać oschłego, podstępnego Mosesa, który sprzedałby własną matkę nabiera ludzkich cech dzięki przesympatycznej, rezolutnej, małej towarzyszce. Film jest bardzo sympatyczny, a jego wielkim atutem jest dobry scenariusz i dialogi. Polecam!
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))