Strony

wtorek, 9 czerwca 2015

FUR: AN IMAGINARY PORTRAIT OF DIANE ARBUS [2006]


 

Reżyser słynnego filmu SEKRETARKA z boską Maggie Gyllenhaal nakreślił dość intrygujący portret słynnej amerykańskiej fotografki Diane Arbus. Zaprezentowany przez Stevena Shainberga urywek z życia Arbus nie jest jednak jej biografią. To fikcyjna opowieść oparta na wątkach biograficznych. Czy to atut? Mnie ten film niekoniecznie przekonał. Z pewnością atutem jest fakt, że dzięki filmowi Shainberga przybliżyłam sobie osobę Arbus. I jest ona o wiele ciekawsza, niż ta zaprezentowana w filmie.



Scenariusz skupia się na pewnym etapie życia fotografki. Jest to okres małżeńskiej szczęśliwości Arbus i jej współpracy z mężem, fotografem. Ową szczęśliwość dość regularnie przerywa niepokój towarzyszący Arbus. Kobieta odczuwa odseparowanie od środowiska, w którym wyrosła i przebywa. Czuję się z niego wyalienowana, niczym cudak, trochę nieporadna, przytłoczona skupiającą się na niej uwagą. Arbus w filmie Shainberga wydaje się być kobietą stłamszoną, trochę zaszczutą przez apodyktycznych rodziców. Dopiero jej znajomość z nowym, tajemniczym sąsiadem obudzi w niej nie tylko artystyczne zwierzę, ale pozwoli wyzwolić się z gorsetu dobrych manier i ułożonego grajdołka, w którym dotąd żyła.



Tak jak już wspomniałam, w biografii Arbus nie odnajdziemy historii, która jest motywem przewodnim tego filmu, czyli jej relacji z  chorym na hipertrichozę Lionelem. To właśnie związek z tajemniczym sąsiadem stymulująco oddziałuje na Arbus i jej myśl o własnej karierze. Dzięki Lionelowi Diane zrywa ze swoim otoczeniem, wchodzi głęboko w świat "frików", czy "cyrkowych cudaków", którzy są tak charakterystyczni dla stylistyki zdjęć Arbus. 


FUTRO: PORTRET WYOBRAŻONY DIANE ARBUS nie jest filmem arcy wybitnym. Nie ukrywam, że przez większą część filmu miałam wrażenie, że to kolejna produkcja HBO. Sporym atutem jest jednak duet aktorski Kidman-Downey Jr. Nicole Kidman już w GODZINACH dała nam przedsmak umiejętności wejścia w postaci iście dramatyczne, ezoteryczne i zagubione. Świetnie się odnalazła w postaci Arbus, a Downeya Jr. o wiele sympatyczniej ogląda się w rolach oderwanych od stalowego wdzianka. 
Nie liczyłam na wiele i z pewnością nie jest to film, który wywarł na mnie wielkie wrażenie, mimo to były to dobrze spożytkowane dwie godziny.
Moja ocena: 6/10


1 komentarz:

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))