David Gordon Green to reżyser od głupkowatych komedii typu YOUR HIGHNESS, PINEAPPLE EXPRESS po melancholijne opowiadania o zagubionych duszach [PRINCE AVALANCHE, JOE]. I to tę drugą odsłonę twórczości Greena lubię najbardziej. Opowieści o jednostkach przygniecionych życiem, z trudem wiążących koniec z końcem, zmęczonych. MANGLEHORN doskonale wpina się w ten klimat i doskonale go oddaje.
Głównym bohaterem jest starzejący się właściciel zakładu dorabiającego klucze, który na boku dorabia sobie nie tylko jako ślusarz, ale i specjalista od wszelkiego rodzaju zamków. Manglehorn, bo tak się nazywa, to człowiek wypalony, którego życie pochyliło do ziemi. Mizantrop, samotnik, bardziej kochający zwierzęta, niż ludzi. Jego jedynym kontaktem z otoczeniem są wizyty u syna i wnuczki oraz co tygodniowe spotkania z dysponentką w banku.
Reżyser bardzo powoli snuje nam opowieść o Manglehornie. To postać antypatyczna, a reżyser nie ułatwia nam zadania rysując jego coraz bardziej ostre kanty. Mężczyzna utkwił w tęsknocie za niespełnioną miłością do kobiety, którą wieki temu stracił. Codziennie pielęgnuje tą swoją skrytą miłość i rozgoryczenie pisząc do kobiety listy, które nigdy nie znajdują adresata. Choć jego szorstkość odrzuca, a dziwactwa odstręczają, współczucie do jego wewnętrznego niespełnienia rośnie z minuty na minutę. Green zmiękcza postać Manglehorna stawiając mu na przeciw kobietę. Nagle bohater staje przed dylematem... porzucić miłość do kobiety swoich wyobrażeń, czy zaryzykować związek może nie utkany z marzeń, ale prawdziwy, z krwi i kości.
Polecam ten film z kilku powodów. Pierwszy to ciekawa realizacja, interesujące zdjęcia i kadry. Głębi dodaje subtelna ścieżka dźwiękowa. Jednak największym atutem jest bardzo dobra kreacja Ala Pacino, któremu w końcu udało się zerwać z irytującą manierą. Wtóruje mu wracająca na duży ekran Holly Hunter. W drugim planie zobaczymy ciekawą kreację Harmony Korine'a. Niebanalne to dzieło i warte waszej uwagi.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))