Miłośnikom kina nazwiska Mike'a Leigh nie trzeba przybliżać. Pozostałych zachęcam do obejrzenia filmów tego Pana, bowiem jest to wybitne, nieprzeciętne i mądre kino. Każdy z filmów Leigh niesie w sobie prawdę o człowieku. Człowieku zwykłym, przeciętnym, ze skazami. Obrazy oprawione w tragikomiczne historie sprawiają, że nawet najcięższy temat ogląda się nadzwyczaj przyjemnie, a każdy film kończy się myślą "czemu tak krótko?!".
Leigh od lat prezentuje brytyjski nurt kina społecznego, zaangażowanego i politycznie uwikłanego. Nie są to wprawdzie polityczne tyrady na temat, jednak w świecie jego bohaterów problemy społeczno-gospodarcze napędzają ich życie i nie ma możliwości by ich od nich oderwać. Podobnie jest w filmie WYSOKIE ASPIRACJE. Leigh przedstawia nam trzy grupy społeczne. Aspirujących dorobkiewiczów, nowobogackich oraz bohaterów materialnie ubogich.
Cała historia toczy się wokół seniorki rodu Benderów. Jej dzieci to ciekawy przekrój społeczny od kapitalistycznych dorobkiewiczów po zubożałego antymonarchistę i wielbiciela Marksa. Ich relacje są kołem napędowym tej historii. Niby nic wielkiego się nie dzieje, a jednak Leigh tak scharakteryzował bohaterów, byśmy z otwartą buzią i bananem na twarzy obserwowali kolejne ich perypetie, schizy i paranoje.
WIELKIE ASPIRACJE, jak większość filmów reżysera buduje genialny scenariusz, dialogi i charakterystyka postaci. Typy o nieprzeciętnych osobowościach z mega przeciętnym życiem. Historia mimo gorzkiego posmaku obudowana jest sporą dawką humoru. Głównie za sprawą bohaterów i ich osobowości, która nie tylko wydaje się przekoloryzowana, ale i irracjonalna, żałosna i na swój sposób tragiczna. Bohaterów zżerają niespełnione ambicje, wygórowane aspiracje i kompleksy, które wyparły myśl o tym co najważniejsze, o drugim człowieku.
Polecam ten film. Pierwsze kilkanaście minut może trącić monotonią, ale warto przeczekać. Po nich nastąpi lawina przekomicznych sytuacji i dramatycznych uniesień. Wyborne kino!
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))