Strony

niedziela, 12 lipca 2015

TERMINATOR GENISYS [2015]





Mam problem z zakwalifikowaniem nowego filmu o kultowym Terminatorze. Ani to reboot, ani to sequel, jakiś dziwaczny mix, który wprowadza więcej zamieszania, niż wszystkie poprzednie odsłony maszynowej apokalipsy. Nie podoba mi się nowe uniwersum stworzone przez serialowego reżysera, któremu na starość zachciało się kręcić blockbustery. Koszmarny, najgorszy z możliwych Terminator jaki dotąd widziałam.



W tym filmie wszystko jest ciężkie, toporne i pokraczne. Nawet fabuła, którą ciężko opisać jest tak zagmatwana, że można zgubić wątek dziesięć razy w ciągu minuty. Bohaterowie przenoszą się w czasie, z jednej epoki do drugiej, spotykają swoje nemezis, walczą z nim, by odkrywać wciąż na nowo karty swojej przyszłości. Cel jest jeden i niezmienny w całej serii o cyborgach - zniszczyć Skynet zanim nastąpi apokalipsa.



Mogłabym wymieniać słabe punkty tego filmu tak długo, jak długo on trwa. Pytanie tylko po co. TERMINATOR GENISYS to kolejna pomyłka producentów hollyłud, którzy myślą, że odcinaniem kuponów są w stanie stworzyć nową jakość w kinie. Jedyną perełką jest udział Arnolda S. Jego postać obudowana "robocią" powagą i groźną posturą potrafi rozbawić, a Arnoldzi akcent, jednych zirytuje, a mnie rozbawiał na maxa. Cóż z tego... to ponowne odgrzewanie kotleta i zastanawiam się, kiedy ten kotlet sam odejdzie, by pseudo cwaniactwo z holyłud znów nie dobrało się do jego panierki.



Film jest masakrujący. Zaczynając od koszmarnej obsady, która się nie klei, jest niedopasowana i trąci amatorszczyzną. Nawet Jason Clarke działał mi na nerwy tą swoją miną z małpiej apokalipsy w reboocie PLANETY MAŁP. Wybór aktorki do roli Sary Connor to porażka. Laska pasowała bardziej do kolejnej odsłony serii dla gimbazy w stylu IGRZYSKA ŚMIERCI, ZBUNTOWANA, NIEZGODNA, DAWCA PAMIĘCI, WIĘZIEŃ LABIRYNTU czy inny INTRUZ. Pastwić można się nad każdym z aktorów, ale nie tylko oni dołożyli gwoździa do tej rdzewiejącej trumny. 
Scenariusz pełen absurdów, nieskładny, chaotyczny z idiotycznymi dialogami, dzięki którym film nie tylko nabrał znamion groteski, ale jest przegadany. Efekty?! Cóż, skończyły się czasy, w których ciekłokrystaliczny terminator robił piorunujące wrażenie. Na dzień dzisiejszy takie efekty to tanie efekciarstwo. Było przyzwoicie, ale od serii o Terminatorze oczekuje się wysokiej półki i wkurza, gdy w zamian dostaje się marne ochłapy.
Nie powiem nic na obronę tego filmu. Gdyby nie udział Ahnolda S. wyleciałabym z kina, jak wystrzelona z procy.
Moja ocena: 4/10 [w tym +1 za Arnolda]

4 komentarze:

  1. Podpisuję się pod recenzją rękami i nogami

    OdpowiedzUsuń
  2. Straszne dno, już na wielu blogach to pisałem, ale dla mnie porażka, nikt nie powinien tykać tej legendy, jeśli nie ma pomysłu na dobry scenariusz

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałem ten film kilka dni temu.
    Nie rozczarował mnie totalnie, pewnie z tego względu, że niewiele dobrego się po nim spodziewałem.
    W sumie: typowa, wystrzałowa, komercyjna hollywoodzka konfekcja.

    PS. Niestety, nie powtórzono sukcesu ostatniego "Mad Maxa".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja z zasady nie odpowiadam na komentarze , ale ... zaintrygowałeś mnie , właściwie nie wiem tak na prawdę czym .... Powiem Tobie tyle : nie ma co ściemniać, nowy ,, Mad Max'' to najczystszy sex !

      Usuń

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))