Filmy węgierskiego reżysera Istvana Szabo pamiętam z czasów, kiedy to TVP1 stanowiła o jakości kultury w tym kraju. Było więc to dawno i już prawie jest nieprawdą. Takie filmy jak HANUSSEN, czy genialny MEFISTO wryją się w pamięć na wieki i z pewnością trudno je czymkolwiek wywabić. Bez większego więc oporu zasiadłam przed kolejnym dziełem reżysera JULIA i po raz kolejny mnie nie zwiódł.
JULIA to kino o teatrze i życiu. O granicy, która istnieje, a którą człowiek lekką ręką potrafi zatrzeć. To kino o aktorce, dla której teatr i aktorstwo to życie, a rzeczywistość jest fikcją. Kreuje więc swój los na podstawie odgrywanych ról. Jej słowa to kolejne cytaty ze sztuk. A życie traktuje jak jeden wielki sceniczny podest, na którym ona gra pierwsze skrzypce i rozpisuje kolejne partie.
Szabo stworzył film o kobiecie wampie, ale nie tylko. Tytułowa Julia to istota zagubiona. Zawieszona pomiędzy światem iluzji, a realiami, które ją przytłaczają. Niestety niewiele jej trzeba by ją uszczęśliwić. Jej ułożone, powtarzalne życie urozmaica romansami. Julia to przede wszystkim aktorka. W tym filmie nie sposób dostrzec, w którym momencie Julia to żona, matka, kochanka, a w którym gra żonę, matkę i kochankę. Świat, który ułożyła jest teatrem, a teatr jej życiem.
Mimo teatralnej wymowy JULIĘ ogląda się wyśmienicie. Nie tylko za sprawą wybornie opowiedzianej przez Szabo naprawdę trudnej fabuły. To film przepełniony cudownymi kreacjami aktorskimi. Drugi plan jest nimi nasycony, ale dopiero dzięki postaci Julii dostrzegłam, jak ogromny talent i potencjał tkwi w Anette Bening. Cudowna i wybitna kreacja.
Polecam ten film fanom niecodziennych historii, lat jazzu i swingu i tym, którzy szukają na ekranie wybitnych aktorskich popisów. Zakończenie tej historii jest absolutnym dziełem sztuki.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))