Strony

poniedziałek, 28 września 2015

5X2 [2004]




Zauważyłam, że z kinem Francois Ozona zawsze było u mnie na bakier. Istnieje bowiem pewna zależność, która podzieliła jego produkcje na te warte i niewarte uwagi. O ile jego wcześniejsze obrazy wydają się być interesujące, o ciekawej fabule i dobrze opowiedziane, o tyle po roku 2005 odnotowuję równię pochyłą.



5x2 na szczęście jest filmem, który wchodzi do grupy filmów Ozona wartych uwagi. Bardzo interesująca produkcja od strony technicznej, ale i scenariusz zaskakuje treścią. Wprawdzie historia jest schematyczna, jednak Ozon opowiedział ją w wyjątkowy sposób i dzięki temu ze schematu wykluła się inteligentna opowieść.



Fabuła to nic innego jak krótka historia upadku małżeństwa Marion i Gilles'a. Ozon obrał interesującą narrację. Obserwujemy parę w pięciu stadiach ich związku, jednak zaczynamy od tego najpóźniejszego. Ozon stworzył 5 noweli zależnych od siebie, jednak opowiadanych wstecz. I tak poznajemy parę w trakcie rozwodu, a kończymy na momencie ich zapoznania. Tak opowiedziana historia wymusza na nas pewnego rodzaju subiektywny odbiór. Nie znając bowiem przyczyn, powodów rozstania, ani osobowości bohaterów, już z góry będziemy musieli wyrobić sobie o nich zdanie, które w trakcie seansu ulegnie weryfikacji.



Muszę przyznać, że mimo obaw ten film jest bardzo ciekawy. Momentami irytowały dość kosmiczne przypadki, których doświadczali bohaterowie, ale... może rzeczywiście życie jest tak absurdalne. Bardzo dobrze oglądało się również parę głównych aktorów Valerię Brudni Tedeschi oraz Stephane Freiss'a. 
Myślę, że ten film przypadnie do gustu osobom zainteresowanym relacjami międzyludzkimi oraz lubujących się w obserwacji wszelkich zawiłości małżeńskich, które czasami potrafią niemile zaskoczyć. Mnie Ozon tym razem nie zniechęcił i to już jest wielkie osiągnięcie.
Moja ocena: 7/10

1 komentarz:

  1. Byłem na tym w kinie. Jeszcze nie z żoną, ale z kandydatką na nią :) A życie rzeczywiście potrafi być absurdalne, więc nie ma się czemu dziwić :) Pamiętam, że tam był taki fajny kawałek Paolo Conte "Sparring Partner"

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))