Strony

sobota, 19 września 2015

L'AMICO DI FAMIGLIA [2006]




PRZYJACIEL RODZINY to istna perełka wypuszczona z rąk Sorrentino. Wszystko to, co tak nas urzekło w WIELKIM PIĘKNIE odnajdziemy i tutaj. Muszę przyznać, że ze wszystkich filmów Sorrentino jakie obejrzałam, ten z pewnością, obok WIELKIEGO PIĘKNA, najmocniej utkwi mi w pamięci. Obraz jest przesączony sprzecznościami. Z jednej strony cudowny wizualnie obrazek, z drugiej obraz w nim zaprezentowany jest brzydki, wręcz odrażający. Razi ludzka zachłanność, ale fascynuje złożoność psychiki. Mnogość różnic, przeciwieństw i przeciwstawności jest niezliczony. 



Sorrentino jak zwykle buduje swoją opowieść dość powolnie, ślamazarnie, jakby chciał uśpić naszą czujność. I jak to w jego filmach bywa możemy spodziewać się solidnego punktu kulminacyjnego. Reżyser zbudował intrygę, której dotąd w jego filmach nie dostrzegłam. Stary i odrażający lichwiarz Geremia zakochuje się w pięknej i młodej Rosalbie. Miłość do niej będzie zachłanna i ślepa. Rosalba odrzuca konkury, jednak Geremia swoją natarczywością i uporem nie daje dziewczynie spokoju.



PRZYJACIEL RODZINY to przede wszystkim piękny wizualnie obrazek. Dostrzeżemy tu wszystko to, co tak ujmuje w filmach Sorrentino. Obraz urozmaica różnorodna ścieżka dźwiękowa. Wprawdzie film nie jest hołdem złożonym Rzymowi, jednak Sorrentino daje nam już odczuć fascynację wiecznym miastem, miłością do Felliniego i trwogą o włoskie kino. To co jednak najbardziej uderza, to budowa i charakterystyka postaci. Obrzydliwy gnom, w którego genialnie wcielił się Giacomo Rizzo. Odrażający typ, którego słabością jest wizerunek. Mimo lichwiarskiego fachu, chciwości i pazerności mężczyzna pragnie być uważany za dobrodusznego przyjaciela rodzin swoich dłużników. Okazuje się, że za pieniądze można kupić wszystko, nawet ludzki szacunek. Nie jest on trwały, jest złudny i przewrotny, ale niektórym niewiele do szczęścia potrzeba.



Sorrentino na tle osobliwego "romansu" między piękną a bestią ukazuje nam tak znany z jego filmów problem samotności. Geremia ma tu bowiem dwie role - ofiary i kata. Można mu współczuć braków w urodzie, odrzucenia przez społeczeństwo, wyobcowania i uzależnienia od zaborczej matki. Jednak to współczucie szybko znika, gdy do głosu dochodzi zwykła ludzka próżność i hipokryzja.
Genialny film i szczerze go polecam. Zarówno scenariusz, jak i zdjęcia, muzyka, aktorstwo stoi na najwyższym poziomie. Trochę żałowałam nieobecności ulubionego aktora reżysera, Toniego Servillo. Jednak któż lepiej, jak nie Giacomo Rizzo mógłby oddać ohydę i dwulicową naturę Geremii.
Moja ocena: 8/10 [mocne 8,5]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))