Gregor Jordan nie należy do reżyserów, których filmy mnie powalają z nóg. Skusiłam się jednak ze względu na świetną obsadę i dość chwytliwą fabułę. I o ile obsada nie zawiodła, o tyle fabuła nie poraziła.
Tytułowy Ned Kelly to australijski symbol walki z systemem i uciśnieniem. Trochę na miarę naszego Janosika. Ned walczył z nierównością, kolonializmem, stosowaniem przemocy przez policję wspieraną przez Wielką Brytanię. Przez jednych postrzegany jest jako bandyta i rzezimieszek napadający na banki i mordujący stróżów prawa. Dla drugich to człowiek niezwykle waleczny, który poświęcił życie w imię walki o sprawiedliwość społeczną.
Sam film nie jest specjalnie zachęcający do zapoznania się z postacią Neda Kelly. Nie ujęła mnie przedstawiona historia. Ukazana łopatologicznie, bez polotu, rzetelnie, ale przede wszystkim rzemieślniczo. Odnajdziemy tu dramatyzm, ale nie jest on szczególnie podkręcony. Na tle wielu filmów o tego typu bohaterach, ten wypada dość blado i niczym się nie wyróżnia. To co z pewnością wyróżnia ten film to świetna obsada w pierwszym i drugim planie. I choć niektórzy z aktorów [Geoffrey Rush, Naomi Watts, Joel Edgerton] grają nieznaczne role, ich obecność bardzo wzmacnia odbiór.
Czy polecam?! Niekoniecznie. Dla obsady warto, dla samej treści już nieszczególnie.
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))