Strony

sobota, 31 października 2015

THE HOUND OF THE BASKERVILLES [1959]




Uwielbiam kino grozy z lat 50-tych, 60-tych, czy 70-tych z udziałem Christophera Lee, Petera Cushinga, czy Vincenta Price. Klimat tych filmów jest niezastąpiony i nie do podrobienia. Atmosfera w tych obrazach ociera się o mistycyzm. Niezwykła scenografia i muzyka potęgują to wrażenie. I choć PIES BASKERVILLE'ÓW to klasyczne opowiadanie Artura Conan Doyle'a, w którym to Sherlock Holmes używa swej percepcji, niczym wróżbita, nie zmienia to faktu, że Terence Fisher stworzył niesamowite, czarujące wręcz widowisko.



Jeśli Sherlock Holmes to tylko w wydaniu oryginalnym, staroangielskim, a nie tym współczesnym, serialowym. Klimat tamtych czasów dodaje wyjątkowego smaczku. Stare zamczyska sprzyjają niesamowitym, wręcz nie z tej ziemi, historiom. A i bohaterowie pozbawieni nowoczesnych aparatur stają się jacyś tacy nadludzcy. Łatwiej jest dzięki temu przełknąć najbardziej niesamowitą historię, a niezwykły zmysł i umiejętności Sherlocka wydają się kompletnie od czapy.



PIES BASKERVILLE'ÓW to jedna z tych nieprawdopodobnych historii, w których Sherlock używa swych niezwykłych umiejętności w sposób wręcz niepojęty. Momentami nawet zabawny. Jego spostrzegawczość jest niczym aparatura RTG, prześwietli delikwenta podskórnie. Historia osadzona w jednym ze staroangielskich zamczysk, w którym protoplasta rodu Baskerville'ów naraził swych potomków na pewną śmierć. Klątwa jaka krąży nad tym rodem sprawia, że żywot kolejnych Baskerville'ów jest policzony. Sherlock otrzymuje więc nie lada zagwozdkę. Kolejny Baskerville umiera i to Holmes musi potwierdzić krążącą od wieków wieść, czy kolejnych Baskerville'ów faktycznie uśmierca drapieżny pies rodem z piekła, czy to tylko po prostu ludzka niegodziwość.



Świetny film. Ogląda się go wyśmienicie. Mroczna atmosfera i scenerie mglistych, bagnistych wrzosowisk. Muzyka potęgująca napięcie. Scenografie posępnych, zimnych zamkowych pomieszczeń. I bohaterowie, tajemniczy i niejednoznaczni. To wszystko dodaje wyjątkowego smaczku tej historii, a wisienką na torcie jest przecudowny duet Cushing-Lee. Podziwiam tych Panów, są nieodłącznymi "rekwizytami" kina grozy z tamtych lat i bez nich PIES BASKERVILLE'ÓW z pewnością nie byłby tak dobry.
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))