Moje pierwsze spotkanie z filmem Alexa Rossa Perry i dość trudne. DO CIEBIE, PHILIPIE nie jest łatwym filmem. To film o związkach, relacjach międzyludzkich, ale też o poznawaniu siebie. Poruszamy się w środowisku intelektualistów. Philip to młody, zdolny i bardzo ambitny pisarz. Wielu podziwia jego talent, jednak jego osobowość to przeciwległy biegun. Philip to po prostu kawał krnąbrnego skurczybyka. Wielki narcyz w niewielkim ciele. Philip swoją osobowością niszczy wszystko i wszystkich wokół. Bardzo zadufany w sobie, egocentryk, który za każdym razem jak otworzy usta zasługuje na solidnego sierpowego.
Perry stworzył mikroświat, którego centrum jest Philip. Wokół niego, niczym satelity krążą bliskie mu osoby. Jego dziewczyna, którą traktuje jak podnóżek. Uznany pisarz, starszy człowiek, bardzo zblazowany i cyniczny, którego Philip szanuje i słucha, choć niekoniecznie powinien. Oraz wiele innych osób, które kiedyś wkroczyły lub wkraczają w świat Philipa. Problem w tym, że świat Philipa toczy permanentną wojnę. Philip walczy z ludźmi, ale też z samym sobą.
DO CIEBIE, PHILIPIE to bardzo przytłaczający i przygnębiający film o toksycznych relacjach. To również obraz o przyjaźni, a raczej o grze dwóch dorosłych osób opartej na wymianie. Bohaterowie tego filmu są bardzo antypatyczni, zwłaszcza mężczyźni. Jedynie kobiety w tym filmie symbolizują ciepło, miłość i zdrowy rozsądek.
Powiem szczerze, że był to ciekawy film. Choć teatralność i mnogość dialogów może niektórych zmęczyć, głębia wynikająca z poruszonej problematyki jest intrygująca. Na marginesie dodam, że Jason Schwartzman stworzył tutaj niezwykle dramatyczną postać. Pozytywnie zaskoczyła mnie również Elisabeth Moss. Jej drugoplanowa rola była o wiele bardziej wyrazista od innych filmowych bohaterek. Szkoda, że ten film nie odbił się szerokim echem. Myślę, że warto poświęcić na niego swój czas, do czego zachęcam.
Powiem szczerze, że był to ciekawy film. Choć teatralność i mnogość dialogów może niektórych zmęczyć, głębia wynikająca z poruszonej problematyki jest intrygująca. Na marginesie dodam, że Jason Schwartzman stworzył tutaj niezwykle dramatyczną postać. Pozytywnie zaskoczyła mnie również Elisabeth Moss. Jej drugoplanowa rola była o wiele bardziej wyrazista od innych filmowych bohaterek. Szkoda, że ten film nie odbił się szerokim echem. Myślę, że warto poświęcić na niego swój czas, do czego zachęcam.
Moja ocena: 6/10 [mocne 6,5]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))