Strony

piątek, 15 stycznia 2016

SOLACE [2015]




Pierwsze spotkanie z filmem Afonso Poyarta i jakież koszmarne. Thriller to jeden z moich ulubionych gatunków filmowych, więc wiem czego od niego oczekiwać. Cokolwiek by to nie było SOLACE nie spełnia żadnych składowych dobrego filmu. I obojętnie, czy byłby to romans, kreskówka, czy horror, obawiam się, że w przypadku SOLACE obraz monitoringu w supermarketach byłby bardziej fascynujący. Poyart stworzył koszmarek senny, w który ubrał świetnych, klasowych aktorów i beznadziejną realizację.



SOLACE to historia kryminalna, w której dwóch policjantów wraz jasnowidzem poszukują seryjnego mordercy. Schemat taki, jak w milionach filmów, ale trudno spodziewać się czegoś innego. To co mnie jednak rozbawiło najbardziej, to pomysł z jasnowidzem. Człowiekiem, który ma pomóc niemrawym detektywom w poszukiwaniu zabójcy. Jasnowidz jest przekomiczny. Nie potrzebuje szklanej kuli, szklanki pełnej fusów, wystarczy że dotknie kogoś lub coś i widzenia go natychmiast nawiedzają. Można wręcz powiedzieć, że to człowiek niebezpieczny. Wchodząc z nim w kontakt, nie mówiąc kompletnie nic, filmowy jasnowidz jest w stanie opowiedzieć przeszłość delikwenta, jaki nosi rozmiar stanika, w którym dniu uwierał go but i jak się nazywał kot córki zięcia siostry z drugiego małżeństwa.



Idiotyzm charakterystyki postaci, czy potworne schematy nie byłyby tak bolesne, gdyby nie postać grana przez Hopkinsa i tragiczna wręcz realizacja. Łopatologia zastosowana w tym filmie jest gorsza niż instrukcja obsługi cepa. Widzenia bohatera rażą amatorszczyzną, tak jak razi amatorszczyzną praktycznie cały film. Nie wspomnę już, że postać Hopkinsa została zerżnięta z Hannibala Lectera. Różnica jedynie polega na tym, że bohater nie musi znać psychologii zachowań ludzkich, wystarczy bowiem, że ich dotknie. Nie tylko z resztą Hopkins zagrał postać straconą. Zarówno Dean Morgan, Cornish, czy Farrell stworzyli marne kreacje, ale nie ich winię. Winię scenarzystę za koślawe, drewniane i idiotyczne postaci. A cegiełkę dorzucił do tego Afonso Poyart, który nie ma ani talentu, ani umiejętności, by stworzyć rasowy thriller. Moje oczy łzawiły, a niestety co raz zobaczone już się nie odzobaczy.
Moja ocena: 2/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))