Strony

poniedziałek, 4 stycznia 2016

THE HATEFUL EIGHT [2015]




Tarantino i jego ósmy film THE HATEFUL EIGHT to powrót do gatunku westernu. Jedni obawiają się podobieństw do DJANGO, drudzy jarają się wszystkim, co Tarantino z rąk wypuści. Póki co, Tarantino odgraża się, że jeszcze dwa filmy i zwija wrotki. Pożyjemy zobaczymy. Póki co robi niezły PR, czy to skradzionym scenariuszem, czy ucieczką z kina. I dobrze, bowiem THE HATEFUL EIGHT nie obroniłby się sam. Nie obroniłby się w oczach nieoszołomionego talentem Tarantino widza. Ten film to najsłabszy film Tarantino, jaki widziałam. Film, w którym odcinanie kuponów dało się autorowi mocno we znaki.



Dzika, pionierska epoka Stanów Zjednoczonych. Akcja toczy się w kilka lat po wojnie secesyjnej. John Ruth to łowca głów. Swoją nagrodę, którą jest morderczyni Daisy Domergue, musi przetransportować do miasteczka Red Rock, by tam spotkała ją zasłużona kara. Po drodze spotka jeszcze dwóch mężczyzn, którzy tak jak on wybierają się do Red Rock. Kiedy zaskakuje ich burza śnieżna zatrzymują się w pobliskiej tawernie. Roth wraz ze swymi kompanami spotkają w niej czterech mężczyzn, których zarówno tożsamość, jak i cel podróży nie są oczywiste.



THE HATEFUL EIGHT to przykład klasycznych podchodów Tarantino. Nauczona jego poprzednimi filmami wiem już, że muszę przeczekać spory kawałek czasu, by akcja na dobre się rozszalała. Problem w tym, że w poprzednich filmach Tarantino ten okres oczekiwania był na tyle ciekawy, by nie odczuć upływającego czasu. NIENAWISTNA ÓSEMKA to niestety półtorej godziny nudy okraszonej gadulstwem, by po niej klasyczny schemat z brutalnością został zastosowany. Lubię brutalność w kinie. Tarantino bierze przykład z kina azjatyckiego nie bawi się w ugrzecznione sceny dla panien z dobrych domów. Jest krwawo, mięcho się przewala, a trup ściele gęsto. Cóż jednak z tego. Po półtorej godziny usypiania, sceny, które są powtórką z rozrywki, jaką serwował nam przez lata Tarantino, już tak nie bawią i zdecydowanie nie zaskakują.



Chłodno odebrałam nowy film Tarantino, choć lubię jego kino. THE HATEFUL EIGHT zbudowane jest ze stosowanych przez reżysera dotąd trików. Sposób budowania napięcia podobny, jak w DJANGO, czy zabawa narracją, jak w PULP FICTION. Nic tu nie zaskakuje, nic nie dziwi. Ta trzygodzinna "epopeja" jest bardzo teatralna, statyczna, przez co ciągnie się jak makaron. Mimo to, THE HATEFUL EIGHT nie jest wyłącznie zbudowany z mankamentów. Posiada trzy bardzo dobre atuty: dialogi, postaci i obsada. Nowy film Tarantino ratuje cięty język i sporo humoru oraz genialnie zarysowane postaci. Bryluje postać Daisy, rewelacyjnie zagrana przez Jennifer Jason Leigh oraz twardy, niczym zmarznięte ciało nieboszczyka, łowca głów John Ruth, w tej roli świetny Kurt Russell.



Podsumowując. Nie jestem zachwycona nowym dziełem Tarantino. Zbyt wiele klisz i niepotrzebnych dłużyzn. Fani Tarantino z pewnością będą zachwyceni i to jest film dla nich. Patrząc jednak chłodnym okiem, NIENAWISTNA ÓSEMKA bardziej nadaje się na deski teatru, niż na sale kinowe.
Moja ocena: 6/10

1 komentarz:

  1. jak dla nas film był świetny, może nie był oryginalny, ale nie zawsze o to chodzi;p i niesamowita jennifer jason leigh
    http://blotodlazuchwalych.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))