ŁOWCA CZAROWNIC to film fantasy, który niekoniecznie wbije się w pamięć, mimo zadziwiająco dobrej obsady. Również filmy reżysera Brecka Eisnera są mi kompletnie nieznane. Obraz jednak poprawnie zachowuje stylistykę dedykowaną filmom fantasy, zwłaszcza o tematyce "magicznej". Sporo tutaj całkiem fajnych efektów specjalnych. Mimo to, ŁOWCA CZAROWNIC to film na tyle przeciętny, że nie wybił się z ram swego gatunku.
Głównego bohatera, którym jest Kaulder poznajemy w wiekach ciemnych, gdy wraz ze swymi kompanami zabija królową czarownic. Przed oddaniem ostatniego tchu, królowa naznacza Kauldera nieśmiertelnością. Przenosimy się więc do czasów współczesnych, w których Kaulder walczył będzie przeciwko czarnym magom pragnącym wskrzesić złą królową.
Breck Eisner stworzył bardzo przyzwoity film, którego bohater może przypominać Sapkowskiego Wiedźmina. Odwieczna walka dobra ze złem i obrona wypracowanego status quo między wiedźmami i ludźmi to motywy przewodnie tego filmu. Niestety główną jego bolączką jest rzemieślnicza realizacja i brak oryginalności, a sam film raczej nie przykuwa na dłużej uwagi.
Z pewnością nie wrócę do tego filmu. Nie zmotywuje mnie nawet obsada, czyli Michael Caine w dość schematycznej roli mentora rodem z BATMANA, czy Elijah Wood, który równie szybko pojawia się, co znika. Mniej irytował Vin Diesel, bowiem jego postać została okrojona do minimum z dramatyzmu, a tam gdzie się on pojawia, jak zwykle Diesel był koszmarnie drewniany. Nie jest to film tragiczny, ale tak mdły i pozbawiony ikry, że nie pozostawia w widzu kompletnie żadnej ochoty na refleksję.
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))