Kolejny film, któremu poświęca się więcej uwagi, niż na to zasługuje. Steven Soderbergh to człowiek orkiestra. Zna się dosłownie na wszystkim w przemyśle filmowym. Od producenta po dokumentalistę do fabuły. A tu pełen wachlarz... od komedii przed dramat do thrillera. Można powiedzieć, że to człowiek epoki, humanista. Na wszystkim się zna, o wszystkim potrafi się wypowiedzieć i wszystkim udowodnić swoją wszechstronność. Hmm.... niestety czasy humanizmu skończyły się wieki temu, a jak to mówią, człowiek od wszystkiego jest człowiekiem od niczego.
Soderbergh od czasu genialnego
Traffic i
Erin Brockovich obrał dość dziwną drogę. Popełnił rozrywkowe tworki w stylu OCEANS, mega gnioty Scigana
,
Dziewczyna zawodowa
, dziwaczną serię o CHE, no i przyzwoite
Contagion - Epidemia strachu
, czy
Intrygant
. Można powiedzieć, że nawet
Magic Mike
był dobry, o ile wymachiwanie dupskiem Tatum'a i McConoughey można uznać za dobre :-) Reasumując, patrząc na filmową karierę tego pana muszę przyznać, że jest dość chimeryczna. Tworzy dużo i jest to rewelacyjny przykład na potwierdzenie tezy, że nie zawsze ilość znaczy jakość.
Porównywanie PANACEUM z jego poprzednikiem Magicznym Majkiem jest jak upadek na głowę i stoczenie się ze wzgórza morenowego wpadając prosto w bajoro. Te dwa filmy nie mają nic ze sobą wspólnego, oprócz obsady. Jeśli już miałabym odnosić się do porównywań to z pewnością PANACEUM bliżej do ERIN BROCKOVICH i CONTAGION.
Soderbergh ponownie bierze kamerę w dłoń i w typowym dla siebie, popkulturowym stylu próbuje ostrzec ludzkość przed niebezpieczeństwami. Motywem przewodnim są z pewnością korporacje i kasa, za którą stoją. Jak nie trucie chemikaliami gleby, to manipulowanie danymi i informacjami, szczepionkami, czy lekami. Nie mówiąc o masowej dezinformacji i manipulacji informacją. Bardzo to ciekawe tematy. Zwłaszcza jeśli są one brane pod lupę w filmie dokumentalnym. W fabule może być już gorzej. I o ile ERIN to przypadek genialny, w którym prawda nie jest równa fikcji, ponieważ scenariusz napisało samo życie. O tyle w CONTAGION i PANACEUM mamy do czynienia z próbą wychwycenia zagrożenia poprzez fikcyjnie stowrzone sytuacje. I one powiem szczerze są mało autentyczne, zwłaszcza w PANACEUM.
Dlaczego ? Ano dlatego, że wbrew masowym opisom tego filmu, to nie jest historia o przemyśle farmaceutycznym. O zatruwaniu ludzkości lekarstwami i ich zabójczych skutkach ubocznych. To film o ludzkiej pazerności i głupocie. O tym jak kasa i zachłanność potrafi nas zgubić. Przez którą stajemy się ślepi, zmęczeni i bardziej podatni na błędy, których już nie dostrzegamy. To film o zatraceniu ideałów. Zwłaszcza tych lekarskich. Pacjent staje się przedmiotem, a praktyka lekarska nudną rutyną, mającą przynieść wielką kasę. To smutna konstatacja, ale taka właśnie prawda płynie z tego filmu. Soderbergh wcale nie oskarża przemysłu farmaceutrycznego za jego bezduszność i brak etyki. To my pacjenci i lekarze stoimy za błędami, które mogą wyniknąć z ewentualnych przykrych konsekwencji.
Film mnie nie porwał. Wprawdzie jest to przyzwoity obraz. Fajnie prowadzony. No i rewelacyjna ścieżka dźwiękowa Thomasa Newman'a. Soderbergh nie stracił swego stylu. Nadal podpisuje się nim pod swoimi filmami. Może tylko tak nie porywa, jak wcześniej. Nie ma tutaj zawrotnej akcji. Nie ma detektywistycznych historii znanych z ERIN... Poza tym sam bohater próbuje rozwiązać zagadkę z innych powodów, co bohaterka wspomnianego filmu. Erin była pochłonięta społeczną życzliwością i nierównością społeczną. Doktor Banks to pozer, nastawiony na kasę. Super chałupa na kredyt, praktyka lekarska w renomowanej klinice. To typ człowieka, którego ma określać jego dom, samochód, zegarek i uśmiechnięta rodzina na wielkiej fotografii gabinetowego biurka. Woli zacharować się na śmierć, niż obniżyć standard swojego życia i mieć spokój. Jego pragnienie wyjawienia prawdy wynika z czysto egoistycznych pobudek. Chodzi mu wyłącznie o wybielenie swojej osoby i przywrócenie "twarzy".
Nawet aktorsko film nie porwał, choć aktorzy są znani wszystkim. Zagrali przyzwoicie, ale bez większego szału. Myślę, że jest to jeden z filmów, który za jakiś czas wyparuje mi z głowy na dobre. I jedynym śladem na przypomnienie sobie emocji, jakie się z tym seansem wiązały, będzie ten wpis.
Moja ocena: 6/10
Ale pojechałaś... Naprawdę Twoim zdaniem było aż tak źle? Mnie w filmie zauroczyła rola Rooney Mary, temat też był bardzo ciekawy, chociaż może niektórych odstraszyło zbyt pogmatwane rozwikłanie zagadki. Pod względem wykorzystania motywu korporacji film podobny do Promised land. Sam nie wiem, który z nich lepszy. Mnie się Panaceum bardzo podobało :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie no aż tak źle nie jest :-) w końcu to 6/10, a nie 1/10 :-) tematycznie jednak wolę Promised Land. Nie ujęła mnie ta historia po prostu. Soderbergh próbował wskrzesić tematycznie film pokroju Erin czy Contagion... z tymże tamte filmy zrobiły na mnie dużo większe wrażenie.
Usuńpozdro