Przykro mi stwierdzić, ale nie wytrzymałam tej adaptacji dzieła Szekspira, za której kamerą zasiadł sam Ralph Fiennes.
Beznadziejnie głupio patrzy się na współczesne budynki, a najgłupsze jest sugerowanie widzom, że to starożytny Rzym. Ten film jest masakrycznie nieautentyczny, przez co źle go odbieram. Nie mogę słuchać języka staroangielskiego z przeświadczeniem, że to starożytność i mieć przed oczami czołgi, karabiny i telewizory. Ja rozumiem, że przesłanie, że mimo upływu wieków, nadal jest aktualne, ale wszystko to jakoś nie współgra. Wiele było tego typu adaptacji, ale ta zupełnie do mnie nie przemawia. Jak porównam chociażby ostatnio oglądany MACBETH z Patrick'iem Stewart, to tutaj mam przed oczami, jakąś przerażającą makabreskę. I tak moim zdaniem, najlepiej ever, na ekran, szekspirowskie dzieła przełożył Kenneth Branagh. A to co zrobił Fiennes z Koriolanem jest tylko marną próbą zmierzenia się z monumentem. Amatorszczyzna. Panie Fiennes zostań Pan przy aktorstwie, plizzz.
No nie poszło, ale trzeba przyznać, że zebrał wyśmienitą ekipę aktorską.
Moja ocena: 1/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))