Strony

piątek, 11 maja 2012

LA FEE

Już pierwsza scena mnie rozbawiła. Ostatnimi czasy mam wrażenie, że moje życie warunkują dwa zjawiska, napierdalający poziomy deszcz i wiatr prosto w oczy :-)) Pełen wzrusz... Tylko czekałam na następne kadry, bojąc się że znów reżyser uświadomi mnie o mym marnym żywocie :-)) Na szczęście tak się nie stało.
Film opowiada historię pary kompletnych dziwaków. Samotny pan pewnego dnia poznaje samotną kobietę, która podobno jest wróżką. Po czym spełnia jego dwa życzenia z nadzieją na spełnienie tego trzeciego. Jednak zanim do tego dojdzie ich związek nabiera rumieńców, czego dowodem jest nieślubny malec.
Obraz, jak to w tercecie Abel-Gordon-Romy (RUMBA) jest całkowicie absurdalny. Ten rażący momentami absurd jest subtelnie łagodzony komizmem sytuacji. Rzeczywistość stała się niemiłosiernie przerysowana, co nie oznacza, że mało realna. Ona nam ma uświadomić, jak bardzo jesteśmy wrośnięci w codzienność, przez co sami nie zauważamy absurdów, które na co dzień są wokół nas.
Mnie osobiście bardzo się podobało, choć powiem szczerze ten film o wiele bardziej byłby przyswajalny w formie krótkometrażowej. Pod koniec po prostu nużył. Humor to mieszanka angielskiego Monty Pythona z francuskim Jacques Tati. Bardzo komiczny, aczkolwiek specyficzny i zdaję sobie sprawę, że dla niektórych nieprzyswajalny. Mnie jednak rozbawił, ale mnie generalnie bawi angielski humor, przesączony ironią i cynizmem. Tak już niestety mam :-)
Moja ocena: 6/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))