Dee Rees podbudowana sukcesem swojej krótkometrażówki postanowiła przełożyć losy Alike na duży ekran. Pytanie może się nasuwać, po co ? Z pewnością filmem długometrażowym trafi do większej ilości odbiorców. To pewne. Lecz, czy historia wniesie coś nowego. Raczej nie. Niczym się ona bowiem nie różni od pierwowzoru, a i aktorzy praktycznie ci sami. Z pewnością fabuła jest bardziej rozbudowana, ale dalej jest to ta sama treść.
A treść ta przypomina losy bohaterki TOMBOY tylko powiedzmy sobie, jakieś dziesięć lat później :-) Młoda afro-amerykanka odkrywa w sobie uwielbienie do kobiet i oczywiście ma dylemat w jaki sposób przygotować do tego otocznie i uświadomić rodzinę o swojej odmiennej orientacji seksualnej. Oczywiście, jak to w tego typu dramatach bywa, rodzina jest zszokowana i raczej nie wyraża woli akceptacji, ale to chyba normalna pierwsza reakcja, każdego normalnego rodzica :-)
Fabuła w niczym nie zaskakuje. Mamy problemy z zaakceptowaniem własnej seksualności, problemy rodzinne, miłosne itp. Jedno jednak co sprawia, że ten film nie jest kliszą, to sposób w jaki podeszła do tego reżyserka. Każdy w tej historii może odnaleźć coś dla siebie. Nie jest to, w moich oczach, wyłącznie film gejowski. Jest to obraz zdecydowanie bardziej uniwersalny, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Fantastycznie poruszono wątek pierwszej, tragicznej miłości, jak i miłości platonicznej. Jest również przedstawiony problem małżeński, trochę jakby autorka chciała nas przekonać, że związki hetero nie są najlepszą opcją z możliwych. Ok.przeboleję to i przemilczę ten temat, choć mnie świerzbi :-) No i na koniec wątek przyjaźni, dość szeroko poruszony. Nie tylko od tej strony fantastycznej, jak to przyjaciele się wspierają, ale też od tych trudniejszych momentów, w których czasami ciężka prawda w oczy kole.
Film też zaskakuje od strony wizualnej. Nie jest to obraz jeden z wielu. Widać tu świeże oko obserwatora, które w ciekawy sposób przekłada się na ekran.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))