Zapewne
Once zapadł nie jednemu widzowi w pamięć. Ja mimo wszystko pozostanę wielbicielką bardziej talentu muzycznego Hansarda, niźli aktorskiego. I nie ważne, czy z The Frames, czy z The Swell Season.
Dokument ten wychodzi od momentu ogromnego sukcesu filmu ONCE. Po zdobyciu Oscara, projekt Hansard-Irglova wspólnie wyrusza w trasę pod nazwą The Swell Season, ciesząc się zasłużoną popularnością.
Nie bardzo jest jednak dla mnie jasna forma przekazu. Z jednej strony jest to dokument muzyczny, z drugiej kontynuacja fascynacji sobą bohaterów ONCE, z tymże w prawdziwym, a nie wyimaginowanym świecie. Reżyser próbuje nas zabrać w podróż muzyczną i uczuciową pary Hansard-Irglova od momentu zakochania do rozpadu związku. Poprzez powiązanie tych dwóch wątków całość wypadła jednak zbyt chaotycznie. Ani to dokument z trasy, ani sceny z życia znanej pary. Trochę na siłę stworzono ten film. Trochę nazbyt oportunistycznie. Jakby autorzy chcąc wykorzystać popyt na rynku koniecznie musieli stworzyć coś z niczego, przy okazji nakręcając machinę marketingową poprzez sprzedaż uczucia i związku Hansarda z Marketą.
Szkoda. Wyciąganie kasy z ludzkich słabości jest mało autentyczne. Hansard wypadł raczej na karierowicza, a Irglova na zahukane dziewczę z prowincji. Na szczęście ich talent muzyczny broni się niesamowicie. Są świetni razem i osobno i mogłabym ich słuchać do znudzenia. Szkoda jednak, że zabrakło pomysłu na to, jak ich talent sprzedać.
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))