Bruno Dumont najwyraźniej lubuje się w tematyce religijnej. Już w
Hadewijch dał temu wyraz.
Powiem krótko. Nie rozumiem tego filmu. Błąkający się po polach bezdomny z nadludzkimi umiejętnościami, który potrafi zabić i wskrzesić zmarłych w tym samym czasie. O co kaman ? Szatan, bóg, ściema ? Nie mam pojęcia jakie przesłanie nam zaserwował autor, ale ja najwyraźniej jestem na nie za tempa.
Film jest po prostu nudny. Jest jednym wielkim snujem na miarę filmu Kon turynski. Z tymże u Tarr'a przez dwie i pół godziny bohaterowie wpieprzali ziemniaki, natomiast u Dumont'a błąkają się po polach, jak smród po gaciach.
Nie nadaję się na kino mistyczne, kontemplacyjne, czy metafizyczne, jak kto woli. Jestem pod tym względem totalną analfabetką. Zupełnie nie odczytuję przesłania, ale jakoś to przeżyję :-)
Moja ocena: 1/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))