Strony

niedziela, 2 września 2012

SKOONHEID

Tematyka gejowska mnie zdominowała :-))
Akcja rozgrywa się w RPA. Podstarzały pan, który ma wszystko - kasę, wspaniałą rodzinę i prosperujący biznes, spotyka na weselu swojej córki młodego chłopaka. I takim trafem w jego ułożony, spokojny świat trafiła bomba.
Główny bohater to typ zatwardziałego heteryka, ale tylko z pozoru. Nienawidzi pedałów, czarnych i wszystkiego, co mogłoby mu przypominać o jego słabości. A tą słabością są cykliczne spotkania w klubie męskim, w którym panowie urządzają między sobą orgie z dala od oczu żon i świata. Dwulicowość, obłuda i strach przed wyjściem na jaw prawdy o ich odmienności seksualnej usprawiedliwiana jest troską o rodzinę i pielęgnowaniem "normalności".
Jest to całkiem niezły film. Biorąc pod uwagę zboczenie i chorobę głównego bohatera, jego portret psychologiczny został bardzo dobrze namalowany. Reżyser świetnie uwypuklił chore pożądanie i pęd ku destrukcji. Bohater nie liczy się z niczym i z nikim. Najważniejszy jest obiekt jego westchnień. Jego fascynacja młodym mężczyzną staje się jego obsesją. I jakże tragiczną w skutkach. Dziwi mnie jednak zakończenie. Trochę brakuje mi dalszego ciągu relacji bohaterów, po tragicznym zajściu. I to jest niestety najsłabszy punkt programu. Tak wielka luka w scenariuszu jest nie do zaakceptowania.
Muszę przyznać,że po raz pierwszy spotykam się ze sceną, w której facet gwałci faceta :-). Samych scen seksu nie ma za wiele, ale nawet gdy są raczej napawają obrzydzeniem. Nie wiem, czy to zamierzenie autora, czy kwestia estetyki. Na szczęście reżyser nie porusza się wyłącznie w sferze seksu, kładąc nacisk na fascynujący psychologicznie portret głównego bohatera.
Moja ocena: 5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))