Ben Drew okazał się nie tylko dobrym aktorem, ale scenarzystą i reżyserem, kompozytorem i raperem. Stworzył jeden z lepszych projektów, całkowicie autorskich, jakie traktują o ciężkim życiu brytyjskiej ulicy.
Drew z pewnością czerpał inspirację z takich filmów, jak
Kidulthood, czy Adulthood i najwyraźniej zainspirowany sukcesami Noel'a Clarke'a postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i przedstawić światu swoją wizję świata londyńskiej ulicy.
To rewelacyjnie napisany scenariusz i bardzo dobrze przedstawiony na wizji. Opowiada kilka historii wszelkiej maści gangsterów, prostytutek i narkomanów w sposób jasny i przejrzysty. Każda opowiadana historia dąży do momentu wspólnego, spajającego wszystkie te opowieści w jedną całość.
W sumie nie jest to nic odkrywczego. Podobną konstukcję fabuły realizuje od lat Alejandro González Iñárritu w swoich filmach. Jednak Drew w bardzo oryginalny sposób wprowadził tutaj element narracji. Dzięki niej obraz nabiera formę quasi hip-hop'ego musicalu. Poprzez melorecytację dowiadujemy się o przeszłości bohaterów. Wszystko to połączone w bardzo fajny i nowoczesny sposób. Rewelacyjny obraz i montaż połączony z muzyką, to super wypasiony teledysk, który jest spoiwem między przeszłością a teraźniejszości bohaterów, a jednocześnie przybliża widza do złożoności tych postaci.
Bardzo fajny film. Dzięki rewelacyjnej ścieżce dźwiękowej i oryginalnemu montażowi nie ma mowy o nudzie, a film ma prawie dwie godziny. Historie bohaterów też są opisane w bardzo realny sposób. Pełno w nich agresji i przemocy, tak charakterystycznej dla opisywanego świata. To bardzo mocny obraz, stworzony przez młodego człowieka, który z pewnością ma ogromny potencjał i talent. Bardzo liczę na to, że na tym jednym tytule nie poprzestanie i nie obrośnie w piórka, bo byłaby to wielka szkoda.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))