Robert Zemeckis w swoim nowym filmie udowadnia, że nawet oklepana fabuła okryta frazesami może być wciągająca i fascynująca. Może nie jest on reżyserem, który tworzy fascynujące, oryginalne scenariusze, po czym przedkłada je na "celuloid". Może żaden z niego wizjoner i sztukmistrz, ale z pewnością obok jego filmów trudno przejść bez poruszenia.
Tak też jest w przypadku filmu LOT. To tragiczna historia pilota, który mimo swych wielu ułomności, stał się bohaterem z przypadku. W sposób niemożliwy dla wielu udaje mu się uratować pasażerów z katastrofy. Problem w tym, że stojąc w świetle fleszy stajemy się przezroczyści i na jaw wychodzi wszystko to, co skrzętnie ukrywamy. Nasz pilot ze swymi nałogami nagle staje przed trudnymi wyborami.
Zemeckis w swoim obrazie porusza dość istotny wątek odpowiedzialności za życie innych w powiązaniu z alkoholizmem. Filmów o alkoholikach faktycznie było wiele, ale sposób przedstawienia historii jest bardzo wciągający. A scena wyprowadzenia samolotu z katastrofy jest najlepszą sceną katastroficzną, jaką od długiego czasu widziałam.
Może faktycznie film jest sztampą, poruszającą problemy, które teoretycznie przerobiono wzdłuż i wszerz. Jednak przy całym tym ponad dwygodzinnym seansie nie było mowy o nudzie, a całość przeleciała przed oczami, jak błyskawica. I choć znalazłam całą masę negatywnych opinii, ja ten film znajduję jako interesujący dramat o słabym człowieku i szczerze go polecam. A oglądanie Denzel'a w akcji to czysta przyjemność.
Moja ocena: 8/10
Rewelacyjna ścieżka dźwiękowa, za nią dałabym się pociąć. Poniżej długo niesłyszana przeróbka "Sweet Jane" Lou Reed'a :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))