Strony

czwartek, 17 stycznia 2013

ANNA KARENINA

Podchodziłam do tematu niczym do jeża. Zastanawiałam się, czy warto zaśmiecać sobie głowę kolejną adaptacją klasyka. Czy w ogóle da się wykrzesać coś więcej z tak oklepanej formy, jaką jest ANNA KARENINA. Adaptacji było co niemiara, jedna lepsza lub gorsza od drugiej, jedynie twarze coraz to inne. Czy można więc ująć temat tak, by widz znający powieść od podszewki, któremu wydaje się, że widział wszystko, co już miał do zobaczenia, był zdumiony i zaciekawiony raz jeszcze ?
Oj można.... Joe Wright udowodnił właśnie wszystkim niedowiarkom, że takiego kolosa może podźwignąć zwykły człowiek i nadać mu nowe, godne życie. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Mimo ponad dwugodzinnego seansu film oglądało się jednym tchem. Na pozór teatralna poza wcale nie obciążała filmu. Wręcz przeciwnie, nadawała jej niezwykłej lekkości i świeżości. Każda scena miała swoją oddzielną choreografię. Inscenizacja niczym z obrazów impresjonistów. Do tego rewelacyjnie dobrana ścieżka dźwiękowa, która nadawała całości klimatu epoki. Historia bohaterów żyła i to życie tętniło. A historia ta jest uniwersalna i niezależnie od czasów, epok i zmian obyczajów, ludzka psychika jest jak monolit, niezmienna.
Rewelacyjne kreacje aktorskie. Chyba najbardziej zaskoczył Matthew Macfadyen z tą swoją łobuzowatą miną kochasia. Keira Knightley , która do tego typu ról jest stworzona. Po takich filmach, jak Duma i uprzedzenie, Pokuta , czy Zeszlej nocy warsztat kobiety po przejściach ma doprowadzony do perfekcji. Jude Law jego postać zimnego biurokraty z oszpecającą charakteryzacją wypada bardzo oryginalnie. Co tu dużo mówić, obsada jest wyśmienita i przy takim oku kamery wszyscy są bezbłędni.
Nie myślałam, że uda się komukolwiek jeszcze wykrzesać życie z tego wiekowego trupa. To co zrobił Wright powinno być szkołą dla pozostałych, sięgających po klasyki literatury. Całość troszeczkę przypomina mi ekranowe wizjonerstwo Wes Anderson 'a, ale absolutnie nie jest to próba kopiowania jego stylu. Wright wpadł na genialny pomysł osadzenia akcji w teatrze, a z powieści uczynił sztukę. I powiem szczerze, że ten film jest sztuką przez duże S. Jestem w pełni zaskoczona, ponieważ mając na uwadze, wszystkie filmy Joe Wright'a, nie spodziewałam się po nim, aż takiej oryginalności. Film jest wizualnie piękny.
Moja ocena: 9/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))