Strony

wtorek, 1 stycznia 2013

ROKLAND

Boddi jest mężczyzną niespełnionym. Nieatrakcyjnym, ale inteligentnym. Życiowym nieudacznikiem. 
W życiu niewiele mu wychodzi, nie z powodu braku umiejętności, ale raczej aspołecznej postawy. Żyje w świecie wielkich rewolucjonistów i światłych ideologii, nie potrafiąc dostosować się do świata, którym gardzi. Świata opanowanego przez konsumpcjonistów i oportunistów. Po całej masie przykrych wydarzeń, postanawia wybrać się na wyprawę, która do reszty zmieni jego życie.
To bardzo inteligentny film o bardzo inteligentnym bohaterze. Całkowicie nie z tej epoki typ. Nie radzi sobie zarówno z ludźmi, jak i z własnym życiem. Fakt, że ono wyjątkowo go nie oszczędza. Wydaje się, że życie go nie toleruje i co chwila wypluwa, jak niestrawioną żyłę. Jednak nasz bohater zaczyna popadać w lekką psychozę. Mesjanizm. Wydaje mu się, że uda mu się swoją postawą zmienić świat. Niestety ta postawa sprawia, że w oczach otoczenia uchodzi za wariata i dziwaka. To typ bohatera romantycznego. Pragnie zbawić świat przed zatraceniem, niestety jego dramatyczne działania już na samym początku skazane są na porażkę.
Mimo całej bardzo ciekawej otoczki, nieco cynicznej i momentami naprawdę zabawnej, film jest mdły i nudny. Reżyser tak prowadzi fabułę, że można przyciąć komara na dłuższą chwilę i niestety nawet po wybudzeniu ponownie zapadniemy w letarg. Szkoda. Potencjał ogromny na świetną tragikomedię, a zupełnie niewykorzystany. Całość traci na wartości, będąc ciągnącym się jak guma filmidłem. Wprawdzie Ólafur Darri Ólafsson czyni cuda na ekranie. Jest przy tym bezbłędny i genialny. Cóż jednak z tego. Sam aktor nie podźwignie całej reszty, która nie dorasta mu do kolan. 
To bardzo mądry film, z tymże reżyserowi kompletnie nie poszło.
Moja ocena: 5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))