Strony

wtorek, 12 lutego 2013

HERE COMES THE BOOM

Och wiedziałam, że będzie dobrze. Jeśli za kamerą stoi koleś, który spędził trochę czasu z Adamem Sandlerem i nakręcił komedię, która dla mnie nigdy się nie zestarzeje ( Od wesela do wesela ) , to musiało być zabawnie.
Będzie krótko. Historia nauczyciela biologii, który chcąc ratować likwidowane brakiem kasy zajęcia z muzyki, postanawia wziąć udział w walkach KSW (tak to się chyba u nas nazywa :-))). Oczywiście spotyka go masa przeróżnych zabawnych sytuacji. By ogólnie całość zakończyła się jednym, wielkim, tłustym happy endem :-) Jakżeby inaczej, w końcu o to w tego typu filmach chodzi.
Powiem szczerze, że biorąc pod uwagę nazwisko Coraci za kamerą, Sandler'a gdzieś tam po drodze oraz rasową amerykańską komedię, to liczyłam na wysyp faków, żartów o fekaliach i genitaliach. Ku mojemu zdziwieniu... nic z tych rzeczy. Było grzecznie, bez bluzgów i pierdzenia sobie w twarz. I wcale nie umniejszyło to zabawy, jaką przy tym filmie miałam. Gromki śmiech ogarnął mnie parę razy, kilka razy uroniłam łzę ze śmiechu. Reasumując autorzy efekt osiągnęli. Z tej pustakowatej komedii dla kretynów nakręcili przyjemną historię o sile woli i determinacji. Przede wszystkim jednak, co zaskakuje, jak na amerykańskie komedie, to humor. Humor brany z tzw. zaskoczenia. W niby nic nie dziejących się scenach, nagle wyskakuje przysłowiowy trup z szafy, który rozkłada widza na kawałki. Nie ma głupich żartów o dupach i cyckach, w zamian za to autorzy serwują naprawdę solidne dialogi, które nawet bawią :-)
Co tu dużo gadać. By zakończyć ten wesoły wtorek, jest to świetna jego kulminacja. Nie myślałam nawet, że tak dobrze pójdzie. Także szczerze polecam, choć w kwestii poczucia humoru można się nieźle naciąć ;-) Mnie w każdym bądź razie, mimo klisz i sztampy w fabule, ten film solidnie ubawił. A i obsada świetnie dopisała. 
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))