Strony

wtorek, 2 lipca 2013

EUROPA REPORT




Dzisiaj nie jest najlepszy dzień na pracę twórczą. Łeb pęka, pogoda w kratkę i w ogólę "i'm a loser baby so why don't you kill me" :-)
Wczoraj jednak udało mi się zakończyć dzień bardzo przyjemnym filmem, jakim jest EUROPA REPORT. To oryginalny koncept połączenia filmów sci-fi w stylu MOON, CARGO, SUNSHINE, SOLARIS, czy nawet ODYSEI KOSMICZNEJ. A wszystko to wykąpane w stylistyce paradokumentalnej, czy found-footage.



jest dla mnie absolutnie nieznanym reżyserem. Koleś pochodzi z Południowej Ameryki, zebrał ekipę aktorów praktycznie z całego świata i stworzył bardzo przyjemne, klaustrofobiczne sci-fi. And it goes a little something like this....
Grupa naukowców zostaje wysłana na księżyc Jowisza Europę. Ich zadanie polegać będzie nie tylko na zebraniu próbek z powierzchni księżyca, ale i na przewierceniu się przez warstwę lodu do oceanu w celu zebrania danych pozwalających odnaleźć ślady życia. Dalej historii nie będę zdradzała, ponieważ dopiero od tego momentu zaczyna robić się naprawdę ciekawie.


Fabuła utrzymana jest w formie paradokumentu. Obserwujemy skład ekipy statku kosmicznego z perspektywy kamer w nim zainstalowanych, jak i pojedynczych ujęć w stylu found-footage. Na szczęście tej ostatniej stylistyki jest niewiele, dzięki czemu możemy uważniej obserwować poczynania bohaterów. Całość historii prowadzona jest w formie narracji szefów ekspedycji odpowiedzialnych za wyprawę. Z ich ust dowiadujemy się jaki cel przyświecał wyprawie, jak przebiegała podróż, oraz poznajemy fakty dotyczące składu ekipy. To bardzo chłodna relacja pozbawiona większych emocji. Nie jest to jednak mankament. Środek ciężkości został bowiem przeniesiony na rozterki ekipy związane z problemami technicznymi statku, jak i z późniejszymi próbami zebrania próbek już na Europie.


Cordero wręcz idealnie oddał klimat przestrzeni kosmicznej. Mrok, chłód, i cisza. Niektóre z ujęć są tak odwzorowane, jakbyśmy faktycznie uczestniczyli w wyprawie ekspedycyjnej wraz z bohaterami. (SPOILER @@@) Scena, w której jeden z członków ekipy umiera z braku tlenu samotnie w przestrzeni kosmicznej, widząc oddalający się statek, gdy wokół wyłącznie czerń i ta bolesna cisza... niesamowite przeżycie. Mnie poniosło strasznie. 



Drugą ciekawostką jest skład aktorski. Przypomina on zebranie grupy kosmonautów. Bohaterowie bowiem są obywatelami różnych państw. Cordero zebrał świetnych aktorów. z Millennium: Mezczyzni, którzy nienawidza kobiet (2009) z Dystrykt 9 (2009). z 4 miesiace, 3 tygodnie i 2 dni (2007). z The Hurt Locker. W pulapce wojny (2008) . 
Bardzo podobała mi się rola polskiej aktorki . Fantastycznie oddała emocje. Jej fascynacją i zauroczeniem księżycem można autentycznie się zarazić. Zwróćcie uwagę na ujęcia w skafandrze kosmicznym. Kadrowane są wyłącznie twarze aktorów. I tak de facto wyłącznie u niej wzrok oddaje tę pełnię szczęścia płynącą z pobytu w miejscu, które stanie się jej ósmym kręgiem piekła.



No wprost nie mogę uwierzyć, że z tak niskobudżetowego filmu można wycisnąć, aż tyle. Nie ma co liczyć na bóg wie jakie CGI. Cordero położył niesamowity nacisk na odwzorowanie emocji, atmosfery i specyficznego środowiska, w jakim znaleźli się bohaterowie. To miejsce bez wyjścia, bez planu awaryjnego, bez możliwości ucieczki, powrotu, bez nadziei i pobożnych życzeń. W takim miejscu liczy się wyłącznie na zdrowy rozsądek i czysto naukową wiedzę. Racjonalizm przeważa nad sentymentalizmem. A wszelkie objawy słabości są tłamszone w zalążku. To miejsce nieprzychylne, nieprzyjemne i odrzucające. Paradoksem jest jednak to, że nasza ludzka ciekawość przyciąga nas w tę próżnię niczym magnes. A jej intrygującą oryginalność odnotowujemy, jako piękno. Piękno, któremu mało kto mógłby się oprzeć, nawet będąc w pełni świadomym zagrożeń, jakie się z tym wiążą.
Uwielbiam klimaty klaustrofobii kosmosu. Uwielbiam sci-fi i w takiej formie, mało efektownej, ale wielce oryginalnej, w której psychologiczne aspekty przewyższają CGI, łykam w całości i biorę w każdej ilości. Bardzo dobry film. Świadomie mogę go polecić wszystkim. Dziwne, że w napływie wysokobudżetowej papki i tzw.niezależnych tworów rodem z Sundance, ten tytuł przemknął zupełnie niezauważenie. Szkoda, bo na to nie zasługuje.
Moja ocena: 9/10





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))