Jakiś czas temu zaintrygował mnie trailer do tego filmu. W sumie nie tyle obsada, co duszny klimat zamkniętych przestrzeni. Obawiałam się tego seansu. Biorąc pod rozwagę noty w necie i opinie życzliwych, liczyłam na barachło. A jakież to miłe zaskoczenie było jednak ...
Tematyka filmów post-apo, to po sci-fi, krwawych i mrocznych thrillerach moja ulubiona. Dokonywana dekonstrukcja człowieka i odzieranie go z humanizmu to najbardziej obiektywny obraz tego na co nas stać w warunkach extremalnych. I nie łudzę się... nie mam wiary w humanizm, tak jak brak mi wiary w system podatkowy... Samookłamywanie ma nam dać poczucie wartości. Tego, że jednak nie tylko szczebel dzieli nas od całego zwierzyńca, ale nawet i pięć drabin. Ech... łudź się łudź... jak przyjdzie potop, miejsca na łódce może dla ciebie zabraknąć.
I takim to melancholijnym wstępem, krótko o filmie...
Skutkiem ingerencji człowieka w zmianę pogody jest wieczna zmarzlina. Ziemię otaczają chmury, z których jedyne co pada, to śnieg. Miasta ośnieżone, jedynie sterczące igły wieżowców przypominają o ich istnieniu. Ludzie chowają się pod ziemią z ograniczonymi zasobami. Akcja rozpoczyna się, gdy z sąsiedniej koloni przychodzi sygnał SOS. Trójka śmiałków wyrusza im więc na pomoc. A pomoc okazuje się walką o przetrwanie predatorów ze swymi ofiarami.
Film może nie jest jakoś spektakularnie nowatorski pod względem fabularnym. Trochę w nim z THE DIVIDE, trochę z THE DAY AFTER TOMORROW, a trochę nawet z I AM LEGEND. Co jednak mnie w nim najbardziej ułęło to klimat. Fantastyczny, surowy, klaustrofobiczny, ciężki i przytłaczający. Wizja człowieka całkowicie uzależnionego od drugiego człowieka jest przygnębiająca. Jeśli dodamy do tego motyw zezwierzęcenia, pozbawienia drugiego człoweka tego co ludzkie, całość nabiera nadzwyczajnego kolorytu. Film po prostu robi się ciekawy.
Ale zostawmy te ponure tematy. Z pewnością osobom, którym przypadła tematyka filmu THE DIVIDE polubi i THE COLONY. Wbrew pozorom te dwa filmy niewiele się od siebie różnią. I w jednym i drugim tytule wiary w człowieka jest tyle co na lekarstwo. A sytuacje skrajne raczej tej wiary pozbawiają.
Jak na film niskobudżetowy przystało powinniśmy wziąć ostrą poprawkę. To tak, jak w przypadku PACIFIC RIM, gdy ktoś poszukuje dramatyzmu i głębi w filmie, w którym akcja na ekranie powinna być jedyną wartością. Nie dajmy się ogłupić. Gdyby podchodzić w ten sposób do każdego filmu, to pornole miałyby strukturę tragedii szekspirowskich.
Wracając więc do niskiego budżetu. Jest parę rzeczy, które w normalnym, rasowym blockbusterze byłyby nie do przełknięcia. Po pierwsze - CGI. Dramatycznie amatorskie. Miałam wrażenie, jakby bohaterowie poruszali się wewnątrz naprawdę tandetnej gry. Scenografia wręcz planszowa. No i tak przechodzimy do praw fizyki. Jeśli świat ogarnięty jest mrozem i śniegiem, to o efekt oddechu, aż się prosi. No niestety, nikt o tym nie pomyślał. Nawet przez sekundę nie zobaczymy wydobywającej się pary z ust bohaterów podróżujących w minusowej temperaturze. Ale ok, może jestem wybredna, ale nie do przesady. Mam jeszcze resztki zdrowego rozsądku. Niski budżet równa się niska jakość obrazu. Jedno jednak trzeba oddać autorom. Napięcie utrzymali odpowiednie. A z ostatniej sceny walki Winding Refn powinien wyciągnąć odpowiednie wnioski do następnych swoich "krwawych" filmów. Scena = palce lizać !!!
Cóż... pozostaje mi polecić. To naprawdę przyzwoite kino, utrzymujące widza na dość wysokim poziomie emocji. Fabuła sensownie skonstruowana, a i aktorstwo co niektórych przebrzmiałych już gwiazd nawet nie irytuje. Młody narybek też przy tym świetnie się spisuje.
Także... nie zawsze niski budżet potwierdza regułę, że film będzie kompletnym fiaskiem. Mnie zauroczyły takie tytuły, jak właśnie kanadyjski THE DIVIDE, niemiecki HELL, amerykański EUROPA REPORT czy nawet szwajcarski CARGO, po których nikt się nie spodziewał, że mogą mieć jakąś wartość dodaną. A miały... Może nie znajdziemy w nich wyszukanych efektów, ale z pewnością największym ich atutem jest wszczepienie w widza potrzeby oglądania filmu do końca, z niezwykłą ciekawością. I tak było tym razem.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))