Strony

niedziela, 11 sierpnia 2013

THE ICEMAN




Dość długo musiałam czekać na ten film. Od zeszłego roku, jak tylko dowiedziałam się o adaptacji biografii Ryszarda Kuklińskiego strasznie nabrałam na niego ochoty. A na wieść o wyborze Michael Shannon'a jako odtwórcy głównej roli, nie było bata... ten film stał się most wanted na liście must-see!


Pierwszy raz zetknęłam się z historią Rysia Kuklińskiego przy okazji dokumentu HBO. To forma przejmującego wywiadu między bohaterem, a jego psychoanalitykiem. Zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Drążenie lekarza i dochodzenie do jego psychiki, motywów działania, moralności było pochłaniające. Z drugiej jednak strony, mimo całego ciężaru jaki ze sobą Kukliński niesie, takiej ilości śmierci, która nad nimi wisi, było mi faceta po prostu szkoda. Pamiętam, że dokument przedstawił Rysia, jako nie tylko bezdusznego, pozbawionego skrupułów mordercę. Ale również, a może nawet przede wszystkim jako ofiarę złego wychowania. Despotyczny ojciec, zimna jak śnięta ryba matka i systematyczne cierpienie odmierzane konsekwencją oddawanych razów na ciało chłopca. To musiało nie wyjść. Z tego musiało wyjść coś złego. Jego niskie poczucie wartości wyzwoliło w nim przekonanie, że w życiu nic mu nie wyjdzie tak dobrze, jak zabijanie. Bo to potrafił robić od dziecka. W jego oczach w niczym innym nie był dobry. Do niczego innego się po prostu nie nadawał.



Fabuła nie odstaje na krok od wizerunku Kuklińskiego takiego jakim przedstawiono go w dokumencie. Z jednej strony wyrachowanie i skrupulatność w uśmiercaniu, z drugiej miłość i oddanie córkom, jako wartość nadrzędna. A gdzieś tam w tle koszmar dzieciństwa, który piętnem ciążył nad całym życiem Ryszarda. Jedynie jego relacja z żoną została mocno złagodzona. Nie ma tu bowiem scen, w których ją tłucze, a był z tego znany. No i metody uśmiercania ofiar są przedstawione w zdecydowanie lżejszym świetle.



Co jest piękne, to fakt, że film nie jest próbą usprawiedliwienia i ubolewania nad losem bohatera, tak jak to miało miejsce w przypadku LOVELACE. Tu nikt nie podkoloryzowuje  jego psychiki na potrzeby filmu. Po to, by publiczność łatwiej przełknęła jego zwichrowaną naturę. Obraz pokazuje Kuklińskiego w pełnym mroku. I tylko gdzieś tam w tle jest nadzieja zwana rodziną. To ona utrzymywała go na powierzchni. To dzięki niej chłop miał marne wyobrażenie sprawiedliwości i uczciwości. Marne, ale miał.



Obraz nie miałby jednak tak wielkiej wartości, gdyby nie odtwórca głównej roli. Uwielbiam Michael Shannon 'a. Pamiętam go doskonale z ról drugoplanowych min. Zly dotyk, 8. mila , czy nawet Bad Boys II . Już wtedy miał coś takiego w sobie, co przykuwa uwagę. Niesamowicie charyzmatyczna postać. Do tego bardzo utalentowana i zdolna bestia. Zagrał Rysia bezbłędnie. Może look nie ten, ale sposób mówienia ściągnięty z oryginału genialnie. Bez niego ten film byłby słaby. 
Zaskoczył również . Bardzo fajna kreacja. Zagrał rolę zwyrola, płatnego mordercy, z którym Rysio wszedł w partnerski układ. Trzeba przyznać, że koleś był jeszcze bardziej porąbany od głównego bohatera. Była to wprawdzie niewielka rola Evans'a, ale zwraca uwagę.
O roli naszej eksportowej gwiazdy Rosati nie ma sensu wspominać. Powiedzmy tak, pojawiła się na ekranie. Tak zwanym przelotem. Bodajże dwa razy. Jedno trzeba oddać akcent ma niezły. Niezły jak na trzy nierozbudowane zdania ;-) 
Szczena opadła mi w przypadku 'a, który zagrał rolę żydka na usługach włoskiej mafii. W takiej odsłonie tom go jeszcze nie widziała. Z wąsem sumiastym i z włosami uczesanymi w koński ogon... nieźle. Tak w ogóle, to cały drugi plan jest wypasiony.



THE ICEMAN to kawał dobrego gangsterskiego kina. Jednak przede wszystkim jest to film o człowieku, który skazany został na życiową  porażkę tuż po urodzeniu. No niestety, czasami tak bywa. Na to nie ma nikt wyboru.
Polecam ten film. Jednak zanim się do niego zabierzecie, to polecam dokument. Może łatwiej wam będzie przyswoić sobie i zrozumieć postępowanie Ryszarda Kuklińskiego - płatnego zabójcy.
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))