Strony

sobota, 24 sierpnia 2013

WE'RE THE MILLERS




Chyba zacznę od podsumowania dla odmiany. Wszystko, co najlepsze w tym filmie zaprezentowano w trailerze. Cała reszta jest średnio zabawna i tandetna.

Bardzo się podjarałam tym filmem z momentem obejrzenia po raz pierwszy trailera w kinie. Pomyślałam sobie wtedy, że może to być zajebista komedia w stylu przygód rodziny Griswoldów. Niestety film mi nie podszedł. Ani humor, ani bohaterowie, ani ich "przygody".
A zaczyna się od tego, że główny bohater jest dilerem narkotyków. Popada w spore kłopoty i by z nich wyjść w jednym kawałku musi przewieźć z Meksyku sporą dawkę narkotyków. Ma mu w tym, w roli piłki zmyłki, pomóc striptizerka, opuszczony przez matkę młodociany sąsiad i uliczna typiara. Wszyscy oni mają tworzyć słodką i uroczą rodzinkę Millerów. 


W filmie zastosowano masę klisz. Bohaterów na potrzeby publiki mocno złagodzono. Diler handluje wyłącznie marją. Oczywiście wyłącznie dorosłym. Striptizerka wprawdzie się rozbiera. Ale seks za kasę to samo zło. Mało tego nie ma co liczyć na full frontal. A dzieciątka są słodkie, mimo swego życiowego rozdroża - nie przeklną, nie wciągają koki w nocha, nie puszczają się po kątach za szmal. Wot, każdy ma swój krzyż, ale to taki przyjemny i zabawny krzyżyk, którego przeżuje każdy kowalski.


Do tego dochodzi fantazyjne rozwiązanie akcji. Słowo "fantazyjne" to istny sarkazm, bowiem złoczyńcy wypadają jak sfermentowana fasola z puszki. Totalnie bez sensu, od czapy i kompletnie beznadziejnie.
Tak w ogóle opisywanie komedii jest mocno subiektywne. Humor mnie, poza kilkoma całkiem dobrymi wstawkami, absolutnie nie ruszał. Tak właściwie zastanawiam, który moment filmu był najzabawniejszy i najoryginalniejszy i stwierdzam, że motyw z robieniem loda przez małolata meksykańskiemu policjantowi był najlepszy i najlepiej spieprzony. Chyba najgorsze w tym filmie jest to, że autorzy wymyślają fajne scenki, które są rated R, a potem się ostro z nich wycofują, bo przecież film wygląda jakby był rated G. I robi się miałko i jałowo.



I jak zwykle nie będę polecała komedii. Musicie przekonać się sami, czy ten sposób rozbawiania widza wam odpowiada. Mnie naprawdę średnio i absolutnie bez szału. Do tego sympatyczna Aniston, jak zwykle nie pokazała, ani cycka, ani gołej dupy. A szkoda. Stara się robi. Niedługo nie będzie co pokazywać. I do tego jest "one lousy stripper". Kurcze mogli załatwić jej chociaż profesjonalną dublerkę nie byłoby przynajmniej ściemy :-).
Moja ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))