Strony

niedziela, 1 grudnia 2013

CESARE DEVE MORIRE




Szekspir nigdy się nie znudzi filmowcom. W tym roku chociażby biało czarny MUCH ADO ABOUT NOTHING, by w końcu w monochromie ujarzmić JULIUSZA CEZARA w wersji italiano. Ile wcześniej popełniono adaptacji filmowych wieszcza, zliczyć nie podobna. Poza MAKBETEM, to mój ulubiony dramat. Problem z nim polega głównie na tym, że nieumiejętnie zekranizowany może nudzić. Nie jest on zbytnio widowiskowy. Bracia Taviani wpadli jednak na genialny pomysł. Sztukę przełożyli na deski więziennej sceny, a aktorami zostali mordercy, handlarze narkotyków, mafiozi z dożywociem na karku lub co najmniej z kilkunastoletnim wyrokiem.



Jak więc wyszło ? Wyszło wręcz bardzo dobrze i jestem pod wielkim wrażeniem. Po pierwsze, nie ma mowy o nudzie. Film rozpoczyna i kończy się sceną końcową, czyli aktem śmierci Brutusa. I to one są prowadzone w kolorze. Cała retrospekcja, czyli sposób dochodzenia do etapu końcowego, próby i dyskusje nad rolami kręcone są w czerni i bieli.



Reżyserzy przeplatają tekst Szekspira naturalnymi dialogami więźniów. Sztuka ich pochłonęła, jak gąbka wodę. Stali się niewolnikami własnych ról. Poniekąd przełożyli swój faktyczny byt w więzieniu tworząc iluzoryczną rzeczywistość Imperium Rzymskiego. Dla więźniów bowiem ta sztuka teatralna nie jest wyłącznie eksperymentem. To sposób na odseparowanie się od szarej, nędznej rzeczywistości. Bezlitosnej i okrutnej. Dla nich dzień był i będzie przez lata wyglądał tak samo. Te same procedury, te same czynności, ten sam sufit, ta sama więzienna prycza. Juliusz Cezar z jednej strony jest dla nich aktywnym zajęciem i oderwaniem myśli od beznadziei, z drugiej przywołuje smutne wspomnienia, czy też pobudza animozje.



Kasjusz:
Tak, myjmy ręce! Po iluż to wiekach,
Na ilu scenach nasz czyn się powtórzy,
W nieznanych mowach, u ludów dziś jeszcze, 
Nieurodzonych !

JULIUSZ CEZAR to zdecydowanie przewrotne dzieło. I taki poniekąd jest ten film. Choć akcja rozgrywa się wieki wieki temu, do dziś przekaz jest wielce aktualny i z pewnością taki będzie zanim Ziemię Słońce strawi. Pod całą tą otoczką naturszczyków i ich trudnej doli, nie uciekniemy od prawdy, która przewija się na kartach historii. Ludzka pazerność jest zgubna, a rewolta nie przynosi nowego ładu, raczej porządkuje stary tworząc jedynie iluzję zmian. 
Można by z pewnością pochylić się nad głębszą analizą, ale pozostawiam Wam tę kwestię do przemyślenia. Mnie ona swego czasu mocno intrygowała, tak jak miłość do tej sztuki, do jej wielowymiarowości, do zacierającej się granicy pomiędzy patriotyzmem, honorem, moralnością i przyjaźnią. Póki co mogę stwierdzić, że Złoty Niedźwiedź na Berlinale 2012 jest uzasadniony.
Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))