Strony

piątek, 6 grudnia 2013

FIRST SNOW




Mark Fergus jest z pewnością dobrym scenarzystą (CHILDREN OF MEN, IRONMAN). I scenariusz właśnie jest największym atutem tego filmu, no może poza grą aktorską Guy'a Pearce, ale jestem kobietą, więc to mocno subiektywna opinia :-)


Film posiada bardzo intrygującą fabułę, która trzyma w niepewności do samego końca. Z drugiej jednak strony zagłębia się mocno w psychikę głównego bohatera, co nadaje całości dodatkowego smaczku.
Jimmy Starks (), to przede wszystkim spełniony handlowiec z tak zwaną żyłką do interesów. Dobrze mu idzie zawodowo, a i prywatnie nie ma na co narzekać. Piękna młoda narzeczona, zakochana po uszy. Cóż można chcieć od życia więcej, gdy pieniądz i miłość odwzajemniona płynie bystrym strumieniem ?


Historia nabiera kolorytu, gdy nasz bohater odwiedza, z nudów, przypadkowo napotkanego wróżbitę. Ten przepowiada mu niechybną śmierć wraz z opadem pierwszego śniegu. Cała fabuła nabiera tempa, bowiem nagle okazuje się, że bohater ma niechlubną przeszłość. Podpadł swojemu przyjacielowi i po rozmowie z wróżbitą zaczyna węszyć spisek na swoje życie.


Tak jak już wspomniałam wcześniej, scenariusz to przede wszystkim dwie składowe - intryga, która powoli zaczyna odkrywać swoje karty i konstrukcja psychiki bohatera. Fergus na podstawie przepowiedni wróżbity snuje obraz człowieka owładniętego manią prześladowczą i popadającego powoli w psychozę. Ta prosta droga do obłędu jest niczym innym niż urojoną obawą i nierozwiązanymi problemami z przeszłości, które dają o sobie znać. Nagle z człowieka sukcesu, bohater staje się osobą słabą, niezdolną do przeciwstawienia się strachowi i podatną na manipulacje jego własnego umysłu. Nie jest to jednak historia o człowieku psychicznie chorym. Bohater powoli wybrnie z własnych urojeń, ale czy nabędzie wewnętrznej odwagi, by przeciwstawić się własnym słabościom ??
Polecam ten film. Fabuła prowadzona jest powoli, ale nie jest nużąca. Wciągnęła mnie i do końca ciekawa byłam, czy rzeczywiście przepowiednia wróżbity się spełni. Fajnie jest też skonstruowane pytanie przewodnie filmu, na ile jesteśmy w stanie wpływać na swój własny los, a na ile jest on nieczuły na nasze wpływy. Końcowe sceny są wielce wymowne i dają nam ostateczną odpowiedź. Poza tym, to teatr jednego aktora. Pearce jest rewelacyjny i cudownie się go oglądało. Także w wolnych chwilach warto po ten tytuł sięgnąć.
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))