Strony

niedziela, 8 grudnia 2013

INSIDIOUS: CHAPTER 2





James Wan - niekwestionowany mistrz kina grozy. Lubię jego filmy, tak jak lubię horrory, choć nie jest to gatunek filmowy, którym szczególnie się jaram. Natomiast w przypadku Wan'a widziałam prawie wszystkie jego filmy i ani jeden nie był poniżej średniej, którą ustawiam dość wysoko. Skubany robi dobre horrory i nie wierzę, by porzucił taką dojną krowę.
Co do NAZNACZONEGO 2, mam mieszane uczucia, jednak. Niby dobry, ale gdzieś się po drodze z lekka rozsypuje, by w końcówce dać plamę. Jeśli porównywać go do pierwszej części, to z pewnością, w moim odczuciu, jest słabiej.



Dużo się w sieci mówi, czy część druga była potrzebna ? Czy kontynuacja losów rodziny Lambert jest dziełem twórczym, czy pomysłem speców od marketingu, a z pewnością kolesi od liczenia kasy ? Oglądając ten film, nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że NAZNACZONY 2 faktycznie jest wersją niepotrzebną. Nie wnosi żadnej wartości dodanej, którą wyróżniałaby się od jedynki. Nie mówiąc o tym, że przy końcówce film był już tak ociężały, jakby tłuści panowie od holyłudu, nałożyli na jego stópki betonowe buciki. Nie jest to jednak krytyka. Z prostego względu - James Wan.
Obojętnie, co w trawie, wróć, w sieci piszczy na horrory z rąk Wan'a czekam bardzo. A w tym roku przeszedł samego siebie, wypuszczając świetny OBECNOŚĆ, i dwójkę NAZNACZONEGO. Trzeba oddać mu jedno: jest mistrzem w budowaniu napięcia i cholernym frikiem od detali. To właśnie te detale, dopracowane wręcz do perfekcji, sprawiają, że włos się jeży nawet u tak starego filmowego wyjadacza, jak ja. I wszystko ma tu znaczenie, kamera (dużo scen kręconych z rąsi), zdjęcia, muzyka, scenografia, dźwięk. Nie ma się na tej kanwie do czego przyczepić, no choćbym chciała... jest super.



Co mnie jednak razi ? Wan przenosi nas do momentu, w którym teoretycznie wyleczony Josh żyje szczęśliwie ze swoją rodziną. Idyllę przerywa śmierć Elise Rainier, o którą posądza się Josh'a. Od tego momentu dom ponownie zaczyna nawiedzać duch kobiety. Sama idea opętanych domów w horrorach oklepana jest do granic możliwości. Ogromnie ciężko jest wyłuskać cokolwiek z takiego tematu, na który wydaje się, powiedziano już wszystko. I tu również Wan się nie popisał. Powtarza formułę znaną z poprzedniej części, jak i z OBECNOŚCI. Strachy straszą, upiory przerażają, przedmioty fruwają, itepe itede. To, że Wan ma problem z zakończeniem swoich horrorów zauważyłam od OBECNOŚCI i w NAZNACZONYM 2 również końcówka nieszczególnie mnie przekonuje. Większy problem pojawił się w połowie filmu. Poszukiwania w szpitalu psychiatrycznym, przeszukiwania domu pacjenta, walka z duchem po drugiej stronie tzw.lustra... wszystko to wydawało się robione na siłę. Film faktycznie jest czasowo rozwlekły, może nie jakoś szczególnie, ale z pewnością parę scen nadawało by się do wycięcia. Wan mocno osłabia natężenie strachu budowane, tak dobrze, na początku filmu i to dla mnie spory mankament. Nie będę oszukiwała, że ostatnie 20 minut filmu znacznie mnie wynudziło.



Mimo to polecam. Mało jest horrorów w kinie, przynajmniej tych, które trzymają poziom. Raimi gdzieś usnął i trochę pustką wieje. A jeśli prawdą jest, że Wan rzeczywiście porzucił plan zdobycia lauru króla kina grozy, to za chwilę jego filmy staną się kultowe. Jeśli ktoś lubi się bać, to z pewnością znajdzie tu swoje pięć minut. Wan dba o to, by umiejętnie i solidnie napsuć krwi widzowi. Może nie jest to jego najmocniejsze dzieło, ale nie jest również na tyle słabe, by sobie odpuścić.
Nie sądzę, żebym jeszcze w tym roku znalazła dla siebie horror, który mnie powali, więc mogę już teraz stwierdzić, że w tym roku wygrywa remake EVIL DEAD, a na drugim miejscu jest właśnie Wan z OBECNOŚĆ.
Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))