Strony

sobota, 14 grudnia 2013

THE MOTEL LIFE





Kolejne wątpliwe dzieło o dwóch luzerach z mózgiem wielkości fistaszka. Będzie krótko, bo nie warto dłużej, to najprostsze wytłumaczenie z możliwych.



Każdy z nas zna standardową odpowiedź na wszystko - "życie". Słowo, które w dialogach pada już częściej od przysłowiowej "pogody". Dla przykładu: 
- Wiesz, byłam po podwyżkę, znów jej nie dostałam ! - Życie !
- Jak mnie wszystko wkurwia ! Odpowiedź - Życie !
- Kurcze odchudzam się od miesiąca i tyję ! - I jaka odpowiedź ?  Ano "Życie !"
- Dzwonię do niego od tygodnia a on mnie unika ! -  Życie !

and so on... and so on... 
Konstatacja nasuwa się sama, życie jest nie do wytrzymania częściej niż rzadziej, niestety :-)
Jak to się jednak ma do naszego filmu. Bardzo prosto, już mówię...


 
Dwójka braci, opuszczonych przez ojca i zmarłą wcześnie matkę, skazani są na wzajemną opiekę. W nieszczęśliwym wypadku starszy z braci traci nogę, więc młodszy jest poniekąd "przez życie" zmuszony do opieki nad starszym. Są praktycznie nierozłączni. Charakteryzuje ich wyjątkowy, jak to w filmie nazywają, pech. Gdy starszy w wypadku potrąca śmiertelnie chłopca ich życie komplikuje się jeszcze bardziej. Groszem nie śmierdzą. Chałturzą na lewo i prawo. Do butli zaglądają częściej, niż średnia krajowa. I generalnie bliżej im do menelstwa, niż przeciętnego zjadacza chleba.
To co mnie jednak w filmie urzekło, to głupota bohaterów. Jest jednak trochę uzasadniona. Matka naznaczyła przed śmiercią chłopców zmuszając ich do bezgranicznego, wręcz ślepego oddania się sobie nawzajem. I tak... niezależnie jaki idiotyzm, któryś z nich wymyśli, drugi go w nim utwierdza. Nie ważne w jakie tarapaty, któryś wpadnie, wzajemnie jeszcze bardziej je komplikują. Są niesamowicie życiowo niezaradni. Ich logika to logika dziecka, które właśnie stłukło maminy wazon. Jak coś nabroją, to chowają głowę w piasek. Oczywiście ciągnie to za sobą niebotyczne konsekwencje, które sumarycznie kończą się tragedią. Jednak na sam wydźwięk ich jęków nad złym losem. Nad tym, jak bozia ich pokarała nieszczęściem. O tym, jak trudno im się dopasować do normalności. Jak wiatr im w gęby wieje, a deszcz poziomy gradem zacina. Mam ochotę im krzyknąć - ŻYCIE !!!
Jest w bohaterach pewien spory pierwiastek życiowego pogubienia, który jak dla mnie niczego nie usprawiedliwia. Z prostej przyczyny. To są ich wybory. Nikt do niczego nie zmuszał. Nikt nie nakazywał. I roztkliwianie nad losem, gdy sami są sobie winni, no cóż... życie :-D 



Film ogląda się w miarę dobrze. Od strony technicznej nie można się przyczepić. Najfajniejsze są przecięcia kadrów komiksowymi animacjami opowieści, które snuje młodszy z braci. Należy nadmienić, że to bardzo utalentowani ludzie. Gdyby umiejętnie i z rozumem podeszli do swojego życia młodszy nadawał by się na genialnego pisarza, a jego starszy brat miał wielki talent plastyczny. Wypisz wymaluj - idealny komiksowy tandem. I może to właśnie irytuje mnie najbardziej w tym filmie. Widząc tak zmarnowany potencjał w bohaterach, aż wyć się chce, że są tak blisko sukcesu, a sami odcinają gałąź na której siedzą.
Film oprócz sporej dawki irracjonalnego zachowania, mnie po prostu znużył. Historia nie jest opowiadana z polotem. To raczej ciężki kloc, który jeszcze bardziej przygnębia. Szkoda... obraz wydaje się posiadać spory potencjał. Niestety scenariusz nie jest jego najmocniejszą stroną. Choć obsada jest zadziwiająco dobra... z całej tej grupki wielki szacun dla 'a. Rola starszego brata wydaje się być dla niego wręcz idealna, świetnie oddana postać.
Moja ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))