... czyli jak zaczynam wielbić kino z rąk Paolo Sorrentino. Nawet się rymnęło :-)
Problem w tym, że do tej pory widziałam tylko dwa jego filmy: Boski (2008) oraz Wszystkie odloty Cheyenne'a (2011). I mój zachwyt wynika właśnie z tych seansów. Co mnie więc urzeka ? Hmm... trudno jednoznacznie ocenić. To jest problem, może zaleta Sorrentino. Jedni reżyserzy mają niesamowity zmysł obserwatorski, drudzy po prostu świetnie opowiadają historie, a trzeci wybierają tematykę, która przekazuje coś więcej, niźli tylko obrazki i fajne dupy na ekranie. Sorrentino nie jest tak jednoznaczny. Potrafi opowiadać ciekawe historie, bardzo różnorodne. Nie skupia się wyłącznie na danej kategorii. Z opowieści o bezwzględnym polityku, przechodzi do życia zagubionego człowieka, by tym razem oddać nam swą miłość do Rzymu i destrukcyjny wpływ jaki to miasto wywiera na jego mieszkańców. A to tylko powierzchnia. Pod nią kryje się o wiele więcej. Druga rzecz, która mnie fascynuje i którą dostrzegłam w tych trzech filmach, to nieziemskie zdjęcia. Sposób w jaki patrzy na bohaterów. Czasami kompletnie bezpośredni. Nie boi się interakcji z bohaterem, czasami wręcz wchodzi mu na plecy. No i trzecia zaleta, to symbolika, podszyta pięknymi obrazami i płytkimi, na pierwszy rzut oka, postaciami.
WIELKIE PIĘKNO, krótko ujmując, to film piękny. Banał, ale w tym przypadku prawdziwy. Zdjęcia są nieziemskie. Lokacje cudowne. Muzyka różnorodna i tak kręci w uchu, aż boli. Aktorstwo Toni Servillo , którego pokochałam dzięki Sorrentino za IL DIVO, to najwyższy szczyt, jaki aktor może osiągnąć. Obserwowałam te jego wygibasy, mimikę, mowę ciała, a czasami totalny bezruch i gęba mi coraz bardziej zjeżdżała w dół, jakby pękła linka utrzymująca windę na 50 piętrze. No z hukiem opadała. Servillo bardzo przypomina mi Peter'a Sellers'a, jego wszechstronność i niesamowity wręcz talent. Piękne, piękne, piękne! Ostatnio równie mocno zachwyciła mnie rola Geoffrey Rush 'a w filmie Tornatore KONESER.
A fabuła... fabuła to hołd oddany pięknemu miastu Rzym, bo tam dzieje się akcja. I pustce jakie to miejsce serwuje. Miejsce, które kusi swoim pięknem, jak cudne ciało modelki Vicotria's Secret, a które pod powierzchnią kryje zepsucie, zgniliznę, marazm, głupotę, upadek, degrengoladę. To wiekowe miasto, po którym chadzali wielcy filozofowie, utalentowani artyści, władni politycy i głowy państwa. Miasto, którego piękno ma wpływ destrukcyjny i które jest gangreną na żywym organizmie. Tak widzi to miejsce Sorrentino kształtując postać 65-cio letniego pisarza Jepa, a przede wszystkim środowisko, którym się otacza.
Jep to satyr. Człowiek, który posiada wiele wartości. Jest dobry, życzliwy, ale zepsuty do szpiku kości. Otacza się ludźmi bogatymi, wyższą sferą, księżniczkami, hrabinami. Mężczyzna, który w mieście zna wszystkich z grubym portfelem, a którego też znają wszyscy i szanują. I tak kiszą się w swym bogackim, szlacheckim sosie, poklepują i utrzymują w iluzji pięknego życia. Pod tą fasadą są jednak mocno znudzeni życiem, znudzeni bogactwem, do których jak pijawki przysysają się młodzi, żądni pieniędzy artyści, kler pazerny i chciwy i pusty, czy dziwki szukające łatwej gotówki. Nikt z nich nie zastanawia się nad bezsensem i pustką takiego życia. To ludzie, którzy w niej się wychowali. Pławili się i wypłynęli poprzez lata wchłaniania tego zepsucia na jego powierzchnię. I jak jedna z bohaterek mówi, ich zawód to bogactwo.
Ten film nie jest satyrą w czystym znaczeniu. To raczej okrutnie gorzka przypowieść o moralnej degrengoladzie klasy wyższej. Tej, która u nas nie zdążyła się w pełni wykształcić, ale powoli nabiera skrzydeł. Sorrentino zaobserwował pewien schemat jej działania. I ten właśnie schemat pokazuje nam w WIELKIM PIĘKNIE. Rewelacyjnie skontrastował całe to zepsucie kolacją z Siostrą Marią. Zakonnicą, która poświęciła 104 lata służbie Bogu i oddała mu swojego ducha i ciało. Sorrentino pokazuje nam tym samym dwa skrajne obozy - oblepionych złotem cyników i ascezę w szmatach zakonnych. Między nimi tkwi główny bohater. Człowiek, który musi odnaleźć złoty środek w tym szaleństwie i przenieść swoje życie na właściwy tor.
Jestem kompletnie zauroczona tym filmem. To bardzo mądry obraz. Rewelacyjnie się go ogląda. Trzeba być jednak cierpliwym. Fabuła rozwija się siłą rozpędu, by w końcówce nadać sedno temu co zobaczyliśmy, a co oburza na początku. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla niektórych nie będzie to łatwy film w odbiorze, ale warto dać mu szansę. Zdecydowanie.
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))