Do obejrzenia tego telewizyjnego filmu zainspirował mnie wczorajszy wywiad z Wojtkiem Smarzowskim na Canal+Film. Rozmawiając o tworzeniu nowego filmu POD MOCNYM ANIOŁEM, nie ukrywał, że sporo czerpał nie tylko z wywiadów z tzw.środowiskiem, ale również z filmu Morgensterna ŻÓŁTY SZALIK, który wymienił zaraz po Hłasce, a przed Bukowskim. Takie towarzystwo z ust jednego z moich ulubionych reżyserów było wystarczającą zachętą do nadrobienia zaległości, ale też pewnego rodzaju przygotowaniem do nadchodzącej premiery POD MOCNYM ANIOŁEM. Zwłaszcza, że autorem scenariusza ŻÓŁTEGO SZALIKA jest Jerzy Pilch.
Ten 60-cio minutowy obraz to wstrząsające zapiski z życia biznesmena, którego gra Gajos. A właściwie jego otwarta walka i zmagania z postępującym alkoholizmem. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co skłoniło bohatera do chlania. Z pewnością nie ciężki żywot, bowiem ma wszystko, czego dusza zapragnie. I jak sam cynicznie twierdzi, nadmiar odpowiedzialności jest dla niego dodatkowym ciężarem. Może wódka jest sposobem na życie, ucieczką od pretensjonalności. A może chleje, bo lubi, bo życie go wkurwia, bo świat bez alkoholu jest przeraźliwie nudny i irytujący. Z pewnością nie otrzymamy jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o źródło alkoholizmu bohatera. Sam jest bowiem zbyt cyniczny, by się z tym pytaniem zmierzyć. Jedno trzeba mu oddać. Zna swój problem. Wie dokąd prowadzi. I chce coś zmienić. Choć przegrywa bitwy ze swoją wolą, toczy z nią wojnę bezustannie.
To bardzo intensywne 60 minut. W całej tej filmowej odrobinie skupia się masa emocji. Jeszcze więcej bólu i nieskrywanego cierpienia nie tylko pijaka, ale tych którzy są biernymi obserwatorami. Czy jak twierdzi ex żona bohatera - kibicami w grze, którą rozgrywa bohater. Morgenstern wymownie kreśli nam godziny "przedwigilijnego" upojenia. Zachlewanie ryja, czerpanie z tego niesamowitej przyjemności połączonej z obrzydzeniem i ulga, jaka po tym przychodzi. Te trzęsące się dłonie. Ten wzrok dziki, śledzący jak drapieżnik każde posunięcie kieliszka w stronę ust. Ten nadchodzący strach i obłęd w oczach przed zbliżającym się delirium tremens. Pot zalewający czoło i skurcze żołądka spowodowane brakiem "ulubionej" substancji.
Nic z tego nie byłoby tak agresywne i przekonywujące, gdyby nie genialna rola Gajosa. Mistrzowsko poprowadził swego bohatera w otchłań alkoholowego upojenia. Szedł ramię w ramię ze swym pijackim bohaterem, był przy tym niesamowicie autentyczny i równie przekonywujący. Takiej roli pijackiego potwora nie widziałam nawet u Cage'a w Zostawic Las Vegas , ani u Rourke w Cma barowa
, ani u Dillon'a w Factotum. Jego rolę postawiłabym na równi z genialną parą z
Kto sie boi Virginii Woolf?
Cieszę się, że sięgnęłam po ten tytuł. Raz, że to naprawdę mocny i rewelacyjny film. Morgenstern skromnymi środkami oddał maximum emocji, jaki niesie ze sobą obserwacja alkoholika w akcji. A poza tym to świetny wstęp przed nowym filmem Smarzowskiego. Po takim scenariuszu Pilcha, nie mam wątpliwości co do scenariusza POD MOCNYM ANIOŁEM. Jestem jednak ciekawa, jak po takim wykonie Gajosa, poradzi sobie Więckiewicz i Spółka. Czy uda się mu/im dorównać mistrzowi ? To będzie nie lada sprawdzian.
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz obrażać to pisz, co ślina na język przyniesie :-))